Znowu wytarł jej łezkę, skrzydełkiem.
- Cichutko, cichutko... Nie płacz... To się już nie powtórzy, wszystko będzie dobrze.
Feather usiadł obok niej. Coś do niej poczuł, jakby... Miłość? Nieeee, nie taką, o jakiej myślicie, chorzy zboczeńcy! Obudził się w nim instynkt macie... Tacierzyński.
- Wiesz, mnie w twoim wieku unikali, bo bardzo lubię łaskotki... Nie rozumieli tego. Często łaskotali mnie złośliwie, psując przyjemność, obrażali mnie... To było okropne. Też jestem z Cloudsdale. Kiedyś pokłóciłem się z rodzicami i uciekłem tu. Wiedzą, że tu jestem, a nawet mnie nie szukali... Nie kochali mnie... Ale teraz jestem tutaj, mam salon łaskotek, klacz, oraz szczęśliwe życie. - uśmiechnął się - Tylko... Moje dzieci zamienili w dorosłe... I same mają dzieci. Brzmi jak bajka, ale to prawda... Ech.