przez Kaja Redsky » 12 sty 2012, o 19:14
Co? czerwono-?ó?to-bordowego toczy?o si? po ziemi. Ka?da jego ko?czyna wydawa?a si? porusza? w losowym kierunku niczym kwarki, lecz mimo to, jakim? dziwnym prawem fizycznym ca?o?? porusza?a si? w przybli?eniu w jednym kierunku. W?ród niewielkich jednokomórkowców ?yj?cych w pobli?u ten dziwny obiekt sta? si? przyczyn? niejednej wojny. Mimo, ?e wi?kszo?? z nich uzna?a, ?e jego ruchem kierowa?a jaka? inteligentna istota, to jednak pojawi?y si? roz?amy w?ród wyznawców tej idei. Pierwsza schizma mitochondrialna, która nast?pi?a dwana?cie sekund pó?niej, poch?on??a cztery miliardy ofiar, bowiem niektóre jednokomórkowce uznawa?y, ?e nale?y si? porusza?, tak jak nauczy? je Wielki Czerwono-?ó?to-Bordowy Obiekt, inne, ?e trzeba sta? w miejscu i patrze? czy Wielki Czerwono-?ó?to-Bordowy Obiekt nie nadchodzi ponownie.
Tymczasem w normalnej, kucykowej skali Coy stara? si? obra? jeden, ?cis?y kurs, jednak wska?niki w jego umy?le wariowa?y. Próbowa? kierowa? si? na Szpital, na Pomoc Medyczn?, na Lekarza, a nawet na Piel?gniark?, le to nic nie dawa?o. Dopiero po obraniu kursu Spirytus wskazania jego umys?owego kompasu sta?y si? dok?adne. Wreszcie stan?? przed jakim? sporym budynkiem. Ruchem, który naj?atwiej by?oby przedstawi? za pomoc? wykresów cykloidy o ró?nej cz?stotliwo?ci, amplitudzie, promieniu i obranym punkcie na ka?d? cz??? cia?a, dosta? si? do ?rodka, najpierw przetoczy? si? krótkim, sterylnie bia?ym korytarzem, potem przep?yn?? jak ameba sal? przyozdobion? paroma kwiatkami wprost do kontuaru, za którym siedzia?y cztery klacze w bia?ych fartuchach. Patrza?y. Wci?? patrza?y. Ca?y czas patrza?y pogardliwie na kucyka. Wypada?o co? powiedzie?, zw?aszcza je?eli si? wygl?da jak pijany pirat, a ju? szczególnie, je?eli si? nim jest. Spojrza? na nie i wyregulowa? wzrok. By?y tylko dwie - to ju? odrobin? lepiej, jednak ci?gle patrza?y, oceniaj?c go milcz?co. W kocu wskaza? na drzwi i zacz?? krzycze? - Tamjesttenkucktórynazywasi?Silentonle?ywpubienaziemiikrwaiionumieralbojestmartwyitrzebasi??pieszy?boSalmo?ezrobi? co?czegob?dziedoko?ca?yia?a?owa?albonieonatylkojaaletrzebatambiecpomócNATYCHMIAST!!! - Coy przygl?da? si? piel?gniarkom, które spogl?da?y po sobie staraj?c si? zrozumie? co si? sta?o na ich oczach. Zapewne nie doceni?y wysi?ku, który pirat w?o?y? w sensowne i zrozumia?e wyg?oszenie pro?by o pomoc. Po chwili starsza westchn??a ci??ko - zapewne znowu ten stary pijaczyna ma jak?? rozrób? u siebie, w ko?cu dosta? na co zas?u?y? ju? dawno. Ja si? tym zajm?, ty pilnuj tego! - po czym kr?c?c g?ow? wysz?a gdzie?, zapewne zawiadomi? sanitariuszy. Teraz Coy zosta? sam na sam z m?od? piel?gniareczk?. Opar? kopyta na ladzie i przybli?y? pysk do klaczy. Ta speszona zarumieni?a si? wychylaj?c si? do ty?u - czy-czym jeszcze mog? pomóc? - zapyta?a rozedrganym g?osem, na co Coy u?miechn?? si? i spojrza? jej g??boko w oczy - potrzebuj? pani specjalnej opieki, pani piel?gniarko, mog?aby mnie pani zdezynfekowa?? - klaczka odetchn??a s?ysz?c, ?e nie prosi go o nic dziwniejszego, zapewne te? musia? zosta? zraniony w karczemnej bójce, a s?dz?c po pod?u?nym siniaku ko?o rogu mocno oberwa? - Och, oczywi?cie, zaraz si? tob? zajm?! - powiedzia?a z entuzjazmem piel?gniarka i po?o?y?a na ladzie wielk? butl? spirytusu, po czym schyli?a si? i zacz??a szuka? w dolnej pó?ce za sob? wacików. Coy chwil? przygl?da? si? jak zach?caj?co lata z lewej na praw? przykryty cz??ciowo kitlem bia?y ogonek. Przesun?? si? lekko w bok, by mie? lepszy widok...
Kiedy klacz si? podnios?a Coya ju? nie by?o. Butelki spirytusu równie?.
Do karczmy równym krokiem wraca? zdezynfekowany pirat. Wygl?da? teraz jak jeden z ?o?nierzy osobistej gwardii Celestii. Szed? tak równym krokiem, ?e kompozytorowi móg?by s?u?y? za metronom. W jednym rytmie wdycha? i wydycha? powietrze, z nieskaziteln? precyzj? mruga? oczami. Przeanalizowa? zawarto?? krwi, pompowanej przez precyzyjne jak zegarek serce. 9,93% alkoholu i wci?? ro?nie ucieszy? si? kuc poznaj?c wyniki. Przy?pieszy? tempo chodu z 6,43 metra na sekund? do 11,13 metra na sekund?. Chcia? jak najszybciej zobaczy? Sal, by ta przesta?a rozczula? si? nad Silentem i zacz??a nad nim. Oczami wyobra?ni zobaczy? j? ubran? w piel?gniarski fartuch i z t? my?l? p?dzi? do pubu.
Tymczasem w mikrokosmosie jeden ze wyznawców wypatrywania Wielkiego Czerwono-?ó?to-Bordowego Obiektu zobaczy?, ?e zbli?a si? on z zawrotn? pr?dko?ci?. Zawsze Wypatrywanie traktowa? raczej jak tradycj?, w jego religii wymagano tego, by mo?na by?o dokona? podzia?u. Coraz wi?cej kuców nie pami?ta?o ju? Czasów Schizmy Mitochondrialnej, które gin??y w odm?tach minut. Coraz wi?cej m?odych jednokomórkowców pow?tpiewa?o w Jego istnienie. Teraz jednak dozna? o?wiecenia. Za kilka milisekund zacznie g?osi? chwa?? Wielkiego Czerwono-?ó?to-Bordowego Obiektu, w który pokaza? mu now? drog? i harmoni?, przekaza? jasno, ?e nale?y ?y? w prosty i zdyscyplinowany sposób. Kiedy uk?ada? nowy skomplikowany system teologiczny, domy?la? si?, ?e niektórzy nie b?d? chcieli si? podporz?dkowa? nowej ?wiat?ej idei, ale zapewne nie spodziewa? si?, ?e za pi?tna?cie sekund rozp?ta si? wielka, okrutna wojna totalna, w której ?ycie odda szesna?cie miliardów jego pobratymców, a wszelkie dawne warto?ci moralne zostan? brutalnie zgwa?cone analnie...
[z/t]
.. /\
. (゚ 。`> WS-BS-S-Per-T-Ag-Int-Fel-WP-HP
.. l` \ ;'` 31-31-36-38-34-40-32-32-44-14
. (__.)
Jedyny prawdziwy, oficjalny kot na PonyUtopii!
"Reecia: Eh jestem BD."