Jadalnia

[Shadow Sky]

- Dobra, to tak przypadkiem... Ech, nieważne. Lubię cię za ten twój sarkazm. - Dojadł babeczkę i zatarł kopyta. - Wiesz, jeszcze bym coś zjadł. - Rzucił wesołym tonem, po czym zamówił dwa milkshake'i i jeszcze kilka babeczek. - Mam co świętować... Przeżyłem kolejny dzień. Przy okazji, co tam u ciebie? Jak ci idzie kapłanowanie? - Zapytał, dobierając się do kolejnego wypieku.

[Izaar]

-Różnica kultur i takie tam, trochę to utrudnia. Poza tym, ciężko być kapłanką bez odpowiedniego do tego miejsca.-Powiedziała bez większego przejęcia, po czym zaczęła kończyć babeczkę po której to się oblizała.
-Mieszkająca tutaj klacz zaproponowała mi tutaj mieszkanie. Bardzo oryginalna, muszę przyznać.-Powiedziała, po czym po arabsku dodała coś co świadczyło o tym że ma na to jeszcze parę określeń.
-Posługa kapłańska to długa praca... zdobywa się zaufanie i serca innych, by ukazać im lepsze światło. Tak nam przyszło to wkuwać w świątyni.-Powiedziała i zaśmiała się, jakby sobie coś przypomniała.

[Shadow Sky]

- Mogłabyś mówić mniej w swoim języku? Gdy już mnie obrażasz, możesz to zrobić prosto w twarz. - Powiedział z dobrotliwym uśmiechem, jedząc kolejną babeczkę. Zamyślił się. - Ile by kosztowało postawienie świątyni? Pięćdziesiąt tysięcy drobin by starczyło? - Zapytał jej, po czym skosztował szejka. Smaczna rzecz. I tak umierał, mógł się nie przejmować że może pomóc w szerzeniu zabobonów i że funduje sobie próchnicę.

[Izaar]

-Wcale cię nie obrażam,. Poza tym, nie chcę kaleczyć waszego języka słowami w swoim, bo nie wszystkie znam w equestriańskim.-Powiedziała lekko rozbawiona stwierdzeniem pegaza. Lekko ją zszokowało pytanie pegaza i odchrząknęła podsuwając do siebie kolejny z wypieków zaczynając go skubać z zastanowieniem.
-Postawienie kosztowałoby tyle co materiały... i robocizna dla mistrza i jego czeladników. Ale ty tym nie musisz się przejmować, nie mogłabym przyjąć takiego daru. Chociaż niejednemu kapłanowi w ojczyźnie by oko zbielało gdyby się dowiedzieli gdzie zaczęłam siać dobre słowo...-Powiedziała lekko rozmarzona na końcu, po czym pokręciła głową.-I tak dużo ci już zawdzięczam. Nie mogłabym.

[Shadow Sky]

Shadow nachylił się nad stołem i zniżył głos.
- Owszem, mogłabyś. Jak ci mówiłem, zdycham. Nie wiem ile mi życia zostało, z tego co wiem dzisiaj odwlokłem nieco w czasie mój los, ale dalej jestem w to zamieszany. Co z tego wynika, mam w cholerę pieniędzy, których nie mam na co wydać. Niby mam testament, ale korona nikomu z głowy nie spadnie, jeśli zamiast dostać 80 tysięcy dostaną 70 tysięcy na głowę. A poza tym... - Wyprostował się. - Zawsze możesz się odwdzięczyć.

[Izaar]

Pegaz był zaskakująco poważny, co ją zaskoczyło. Spojrzała się na niego z pewną troską w oczach, po czym westchnęła cicho. Nie zważając na to co wcześniej mówił, zaczęła do siebie mówić po arabsku, bardzo szybko zresztą. Brzmiało to jak jednostronna dyskusja którą prowadziła sama z sobą.
-Powiedzmy...-Zaczęła w końcu w equestriańskim-że przyjmę ten... dar. Umierającemu nie wypada wszak odmawiać. Gdzie w tym jest jad skorpiona?-Zapytała dość poważnie, bawiąc się widelczykiem w babeczce.

[Shadow Sky]

Shadow zakrztusił się jedzonym ciastkiem. Popatrzył na nie z zastanowieniem.
- Wiesz, wątpię by tu był jad skorpiona. Nie ma ich tu na tyle, by komukolwiek się chciało pakować ich jad do jedzenia. Gdyby ktoś chciał tu kogokolwiek otruć, użyłby raczej... nie wiem... arszeniku. Jest naprawdę dużo popularniejszych trucizn. - Powiedział swobodnym tonem i wrócił do jedzenia swojej babeczki. Jeśli była zatruta, to i tak zjadł już ponad połowę.

[Izaar]

-Że co?-zapytała się z nagle niewiedzącym wyrazem twarzy. Westchnęła nagle jakby odkryła coś niezwykłego.
-Dlatego nie lubię frazeologizmów. Tak się u nas mówi na bardzo kuszącą propozycję w której kryje się coś niezbyt przyjemnego... Nie wiem jak to jest w equestriańskim...-Powiedziała lekko zmieszana, po czym przeczesała lekko grzywę czując że popełniła gafę. Wbiła wzrok w babeczkę dość dobrze przez nią już wypatroszoną, zastanawiając się nad tym co może ten pegaz chcieć w zamian.

[Shadow Sky]

-A... u nas się mówi "jaki jest haczyk". - Powiedział już dużo spokojniejszym tonem. - Wiesz, nie ma. Mówię kompletnie szczerze. Nie będę przy tym jednak ukrywał że, pomijam tu kwestię zaoferowanej kwoty, że jestem strasznym kobieciarzem i z reguły marzy mi się, po poznaniu klaczy, by ją poznać jak najbliżej, jeśli rozumiesz o co mi chodzi. Oczywiście, nie znaczy to że bym cię do czegokolwiek chciał zmusić. - Łyknął szejka. - Ale mógłbym być nieco namolny.

[Izaar]

-Tylko nieco?-Zapytała się klacz nachylając się w jego stronę i obserwując jego twarz i oczy, zupełnie jakby miała zamiar z nich wyczytać coś co on ukrywał głęboko w sobie, nawet gdyby sam nie wiedział o tym, że to ukrywa.
-Nie sądzę, by odrobina namolności była czymś szkodliwym. W Saddle Arabii klacze muszą się liczyć z czymś więcej niż odrobiną, jeśli nie są czyjąś żoną lub niewolnicą.-Powiedziała mrużąc lekko oczy. Wciąż nie zmieniała pozycji.

[Shadow Sky]

- Tylko nieco. Chyba już dość narozrabiałem, zajmując się niewłaściwymi klaczami. - Dopił wreszcie swój napój. Nie był zły, serio, mógłby tu częściej przychodzić. - Ale tobie i tak pewnie jakieś religijne prawo zabrania jakiś kontaktów z niewiernymi, czyż nie? - Wzruszył skrzydłami. - Więc w tym wypadku, mimo iż szczerze żałuję, chyba zaczynam z przegranej pozycji.

[Izaar]

-Cóż za...-Zaczęła szukając słów w equestriańskim, ale się poddała. Westchnęła i poprawiła się na krześle tak, by znów siedzieć jak na początku rozmowy.
-Religia nie zabrania mi kontaktów z niewiernymi. To by było bez sensu, skoro jestem tutaj i rozmawiamy na temat świątyni ufundowanej przez poganina.-Stwierdziła dość spokojnie, zaczynając powoli jeść wybebeszony wypiek.
-Ale masz rację twierdząc, że prawo religijne zabrania mi niektórych rzeczy. Bo są takie, których nie mogę zrobić i tu się zgodzę. Ale kontakty z niewiernymi zakazane... Jak bym im miała w takim układzie przekazywać dobre słowo, skoro nie wolno mi się z nimi kontaktować?

[Shadow Sky]

-Powiedziałem "jakiś", nie wszystkich. - Duh, wyglądało na to, że zjadł wszystkie swoje babeczki. Jaka szkoda. Nie chciał kupować więcej.- A czego w takim razie zabrania? I czy jest coś, co pozwala ten zakaz obejść? - Zapytał jakby nigdy nic, jakby mówili o pogodzie, a nie o jakiejś dzikiej religii pochodzącej z terenów, gdzie diabeł mówi "dobranoc", a łąki są zwijane na noc.

[Izaar]

Burknęła coś po arabsku, przyglądając się pegazowi z pewną dozą podejrzliwości. Zmrużyła oczy bardziej niż poprzednio, przyglądając mu się. Pogładziła się lekko po tatuażu na twarzy i machnęła kopytkiem.
-Zabrania stałego wiązania się międzywyznaniowego, zabrania pomocy w takim wiązaniu się... z niewiernymi zabrania też oficjalnego posiadania potomstwa, ale to raczej łatwiejsze dla męskich kapłanów.-Powiedziała zastanawiając się lekko i westchnęła ciszej.
-A sposobów obejścia tego jest cała masa. Ale potrzeba na to zgody z Saddle Arabii a stąd to wiadomość może i miesiącami iść.

[Shadow Sky]

-Rozumiem. Ha, nie powiem, szkoda mi. Jesteś bardzo... interesującą osobą, Izaar. - Przeciągnął się lekko. - Ech, czuję się zmęczony po dzisiejszym dniu...- Przetarł zmęczone oczy kopytami. - I nie patrz się tak podejrzliwie, nie zamierzam ci nic zrobić. Jestem po prostu zafascynowany... Chwila, zabrania się tylko stałego? - Ożywił się nieco. Posiadanie dzieci też go nie obchodziło, gdyby jakieś miał to by je pewnie popsuł.