Główny pokój.

[Shiny Masquerade]

- Em... one s?... ?adne. Tak, ?adne. Ale ma pan mo?e... mo?e... bardziej okr?g?e? Takie, ekhm, jajowate. W jasnozielonej oprawce. Takiej ra??cej po oczach. One s?... hm, bardziej nowoczesne... ni? te.
Shiny podszed? do szuflady i, wbrew sobie i swojemu usposobieniu, zacz?? niegrzecznie grzeba? w szufladkach.
- Te? Och, nie takie... nie te... argh... o, mo?e te? Nie... A to nawet nie s? okulary - mrucza? jednoro?ec przeszukuj?c ca?y butik. Nagle dosz?o do niego co robi. Natychmiast przesta?, podbieg? do zdumionego Gallanta, pad? na ziemi? i zawy?:
- Prosz?, niech pan nie mówi... no wie pan... Wielkiej Rarity co przed chwil? uczyni?em. Z?o, z?o - wykrzywi? si?, wsta? i spojrza? czarnemu ogierowi w oczy. - Po prostu tak jako?... poczu?em si? jak w domu... jestem em... zm?czony, przepraszam.

[Black_Gallant]

Gallant patrzy? na niego szczerze zdziwiony. CO si? dzia?o z tym kucem? Wcze?niej taki nie by?.

- Co? jest nie tak? Pomóc ci? Wody? Jakie? jedzenie ci poda?? Wygl?dasz na wymizerowanego.

Podniós? go na nogi i posadzi? na sofie w poczekalni.

[Shiny Masquerade]

- N-nie, nic si? nie dzieje. P-po prostu... pozwoli?em sobie na zbyt wiele, zachowa?em si?... sam pan widzia? - westchn?? Shiny i przewróci? si? na plecy. - NIE, znowu to robi?! Spokojnie, spokojnie - jednoro?ec niezwykle powoli oddycha?, jednak to zaraz wróci?o do normy. Zszed? z kanapy i ruszy? niepewnym krokiem do czarnego kucyka. - Co? mnie dr?czy, mam wra?enie, ?e o kim? zapomnia?em... kim? kogo znam bardzo dobrze, niekonieczne go lubi? ale z?y?em si? z nim. Ten kto? jest tutaj, blisko, tak jakby... we mnie - wyszepta? Blackowi do ucha. - Nie, nie bierz mnie za wariata - krzykn??, ale zaraz umilk?. - Cii, on próbuje si? odezwa?...
Sekundy mija?y ii...
- "Cze?? palancie" - zachichota? szyderczo Dim. - "My?la?em, ?e tu umr?. Ziew. Niez?y z ciebie klaun, mia?em potrzyma? ci? d?u?ej ale zabraliby NAS do wariatkowa. Po co mi cia?o w kaftanie?"
- Aaa, to on - zawo?a? spanikowany Shiny i rzuci? si? na kanap?. - Id?, id?.
- "Jak wolisz" - burkn?? Dim i zaszy? si? gdzie? w mózgu nosiciela, który teraz wychodzi? z szoku.

//._.//

[Black_Gallant]

Gallant wykorzysta? to ?e Shiny przesta? zwraca? na niego uwag?, po czym na szybkiego chwyci? za bel? materia?u... I przywi?za? go ca?ego do kanapy jednocze?nie przyk?adaj?c mu do ust odrobink? chloroformu jaka zosta?a mu jeszcze po przygodzie z Tali.

- No wybacz ale co? ci jednak jest... Teraz spokojnie pomy?l?, kto ci mo?e pomóc... Mo?e Silent?

Nie wiele my?l?c pos?a? z wiadomo?ci? przyczepion? do obró?ki Wheatleya.

[Shiny Masquerade]

Shiny mia? w?a?nie wsta?, ale zosta? unieruchomiony. Szok.
- Hej, co ty wyp... - urwa? w pó? zdania zakneblowany przez Gallanta. Szok x2.- Hm.. pf...
Jednoro?ec rozp?yn?? si? i zacz?? mdle?. To sta?o si? nagle, szybko, za szybko. Jednak powinien by? przeczyta? ksi??k? któr? dosta? od Angela i sko?czy? ze swoim problem psychicznym raz na zawsze. Teraz ju? za pó?no, w?a?nie straci? przytomno??. Gdyby nie materia? trzymaj?cy go na kanapie osun??by si? bezw?adnie, spad?by na pod?og? i hukn?? o ni? g?ow?, b?c.



//sugerowa?em si? info o chloroformie z wiki, wi?c mo?e to wysz?o nienaturalnie. za b??dy przepraszam i je?li s? powiedzie? mi prosz? co poprawi?.//


//z racji pomini?cia scootaloo wbija si? kiedy chce. i tak wiele nie zmieni.//

[Scootaloo]

Gdy Galant wpu?ci? ich do ?rodka, nawi?za? konwersacj? z Shinym, wtedy Scoot, gdzie? znikn??a w zakamarkach domu Rarity. Zrobi?a to bo nadzwyczaj si? nudzi?a, nie mia?a ochoty s?ucha? jak?e nudnej dyskusji obu ogierów. Zamiast tego zagl?dn??a to tu, to tam, kilka razy krzykn??a Sweetie Belle licz?c, i? jej przyjació?ka jest aktualnie w butiku. Prócz tego co? tam zrzuci?a i popsu?a niezbyt ostro?nie przypatruj?c si? tym wszystkim interesuj?cym przedmiotom tutaj, które na pewno mog? sprawi?, ?e dostanie wreszcie Cutie Marka. W ko?cu postanowi?a sprawdzi?, co porabiaj? Gallant i Shiny. Podesz?a do nich i zapyta?a.
- Ci?gle jeszcze rozmawiacie

//Ju? jestem, wylecia?em z kolejki bo by?em na Wroc?awskim ponymeecie.

[SilentGrass]

Pirat zadowolony tu? po wyj?ciu z domu zauwa?y? le??c? przed nim figurk? ?ó?wia, podniós? j? i przez chwil? zastanawia? si? czy nie wróci? si? i odnie?? jej do domu. Postanowi? jednak j? zabra?, mo?e przyniesie mu szcz??cie. Nie widz?c ani to czapki, ani szczura przy?pieszy? kroku i z coraz wi?ksz? szybko?ci? zbli?a? si? do Carousel Butique. Stan?? przed drzwiami, sprawdzi? czy magazynek przy M60 jest dobrze wci?ni?ty. Opar? si? lekko o drzwi i przy?o?y? ucho z nadziej? ?e co? us?yszy. Ciche szmery dawa?y mu do zrozumienia ?e kto? jest niedaleko drzwi. Czyli wej?cie po cichu odpada?o. W tym momencie z ca?ych si? napar? na drzwi i z wielkim hukiem wparowa? do ?rodka. Z krzykiem na ustach sta? w drzwiach, skierowa? karabin do góry i odda? krótk? serie rozsypuj?c ma?e plastikowe kuleczki po ca?ym pomieszczeniu.
- Przyby? odsiecz!
Spojrza? na Gallanta i nagl? skojarzy? par? faktów. Wskaza? na ogiera luf? karabinu i wykrzycza?.
- Raport taktyczny i gdzie jest ten ma?y z?odziejski szczur!
Czego? piratowi brakowa?o w tej scenie, czego? wa?nego ale zarazem niewielkiego. NO TAK! Zapomnia? odpali? cygaro... Nosz cholera....

[Black_Gallant]

- Shiny ma k?opoty dziecko i trzeba mu pomóc...

Odpowiedzia? Scootaloo po czym z przera?eniem us?ysza? huk otwieranych drzwi.

* * * * *

Black spojrza? na Silenta. Randomness zapanowa?, jak zwykle, ale jako? mu to nie pasowa?o. Jak zwykle zreszt?. Rozsypane kulki tylko go zdenerwowa?y.

- SILENT! KUCU SZALONY! Przecie? ja to b?d? musia? sprz?ta?... A tak w ogóle to dzie? dobry...

Przywita? si? wreszcie.

- Raport taktyczny to ci sie tu nie zda, bardziej sytuacyjny. Otó? Shinyego - wskaza? kopytkiem na sp?tanego i u?pionego kuca - cos op?ta?o zdaje si?, albo oszala?. Jako ?e sam jeste? oszala?y, choc w pozytywnym tego s?owa znaczeniu, pomy?la?em ?e jako? mu pomo?esz. Dasz rad??

Pokrótce wyt?umaczy? Silentowi to jak kuc si? zachowywa?.

[Sweetie Belle]

Oczom Sweetie ukaza? si? przera?aj?cy widok. Brak drzwi, pan Gallant, uzbrojony zielony kucyk i jaki? zwi?zany jednoro?ec na kanapie. W ca?ym tym bajzlu doprawionym plastikowymi kuleczkami sta?a Scootaloo przygl?daj?c si? wszystkiemu ze spokojem i ciekawo?ci?. Sweetie nie sili?a si? na g??bsze refleksje dotycz?ce owych zdarze?. To wygl?da?o dziwnie, kosmicznie dziwnie. Stan??a obok Scootaloo i szepn??a jej do ucha:
- Co oni robi?? Czy co? z?ego?...
Nie musia?a ko?czy?, natychmiast wszystko jej wyt?umaczono. Có?, je?li to wariat... rzeczywi?cie jaki? dziwny ten waniliowy ogier... Mo?e lepiej udadz? si? poszuka? Rarity i zamkn? w pokoju a? b?dzie po wszystkim. Sweetie nale?a?a raczej do do?? ufnych, a pan Gallant wyra?nie wydawa? si? by? mi?ym kucykiem. Chwyci?a Scootaloo za kopytko i sykn??a krótko:
- Chod?.
Po czym wysz?a z ni? na wy?sze pi?tro.

[zt]

[OKEEEEJ, NIE OGARNIAM Oo]

[Scootaloo]

- Eeeeeeeeeeee... - by? to jedyny d?wi?k, który wydobywa? si? z jej otwartych ust.
Gdy jej tu nie by?o wszystko zmieni?o si? nie poznania, a wszyscy mówili totalnie od rzeczy, tak ?e nie mog?a nic, ale to nic zrozumie?. Sta?aby tak d?u?ej z szeroko otwartymi oczami i takimi? ustami, gdyby nie Sweetie, która zaprosi?a j? do swojego pokoju.
- To ja mo?e pójd? ze Sweetie - rzuci?a zgromadzonym i uda?a si? do kole?anki.

[z/t]

[dezorientacja straszna, co tu si? dzieje?]

[SilentGrass]

Pirat z zadowoleniem patrzy? jak zamieszanie przez niego wywo?anie zmusi?o do opuszczenia pomieszczenia przez ma?oletni? cz??? zgromadzenia. Nie chcia? ich nara?a? na cokolwiek mia?o si? sta? w najbli?szym momencie. Stan?? pewnie przed Gallantem i odrzuci? M60 w bok.
- Ach... Problem natury psychicznej znaczy si??
Zacz?? chodzi? dooko?a zwi?zanego jednoro?ca i przygl?da? si? jego zewn?trznym objawom. Podrapa? si? po g?owie i zacz?? szpera? w sakwie.
- Dwadzie?cia lat temu, equestria?ski wydzia? psychiki wojskowej opracowywa? plan doskona?ej formy zdobywania informacji. Polega? on na wtargni?ciu do umys?u ofiary. Niestety plan nigdy nie zosta? zrealizowany. Wojna si? sko?czy?a i dotacje na badania znikn??y. Ale pierwsze próby by?y pomy?lne.
W tym momencie pirat wyci?gn?? z sakwy malutkie drzwi.
- Tak wi?c, my?l? ?e jedyny sposób w jaki mo?emy pomóc naszemu koledze. Jest wej?cie do jego umys?y.
Stan?? przed Gallantem jak dowódca wydaj?cy rozkazy przed wyj?ciem na pole bitwy.
- Musimy spenetrowa? umys? Shinyego. Znale?? to co go od ?rodka wyniszcza. I zneutralizowa? ten problem.
Wzi?? malutkie drzwiczki i przyczepi? je do czo?a Shyniego, po czym znowu si?gn?? do sakwy i wyci?gn?? z niej dwie pary pomara?czowych gogli. Za?o?y? jedne na swoj? g?ow?, a drug? par? rzuci? w stron? Gallanta.
- Za?ó? je przydadz? si?.

[Apple Bloom]

Kr?c?c si? po mie?cie w poszukiwaniu swoich towarzyszek z CMC, ma?a Apple Bloom skierowa?a wreszcie swoje kroki w stron? Carousel Boutique, w nadziei na znalezienie tam Sweetie Belle. Gdy przekroczy?a próg tego szacownego budynku nie zobaczy?a w nim ani kole?anki, ani nawet Rarity, tylko podejrzan? zgraj? trzech ogierów. Zdawali si? by? czym? zaj?ci, a da?aby sobie ogon uci??, ?e s?ysza?a z pi?tra odg?osy kole?anek, wi?c chy?kiem wbieg?a na schody, staraj?c si? nie przykuwa? niczyjej uwagi.

[z/t]

[Black_Gallant]

Gallant nie zwraca? zbytniej uwagi na dziewczynki. Silent zajmowa? mu ja ca??. Gogle jakie rzuci? mu Silent wygl?da?y jak jakie? zabawki wyj?te z pude?ka p?atków ?niadaniowych. Niech?tnie je za?o?y? i popatrzy? na drzwiczki z domku dla lalek, jakie pirat przyczepi? Shiny'emu do g?owy.

- Nie ogarniam, Silent... Jak niby chcesz wejs? przez zabawkowe drzwiczki do jego umyslu? Nawet jak przebijesz sie do jego czerepu to b?dzie to dla niego raczej ?miertelne a tego nie chcemy, prawda? No ale niech strac?, kontynuuj.

[SilentGrass]

Pirat sta? z lekko oklapni?tymi uszami i wpatrywa? si? niemrawo w czarnego ogiera.
- A ?ebym to ja wszystko tu ogarnia?...
Podszed? bli?ej Gallanta i lekko poprawi? mu gogle.
- ?yjemy w szalonym magicznym ?wiecie, pewne nawet niepozorne rzeczy emanuj? tu siln? energi?.
Podszed? do Shinyego i otworzy? drzwiczki na jego czole, za nimi ukaza? si? b??kitny wir. Silent odwróci? si? do Gallatna i pocz?? wyja?nia?.
- Nie wejdziemy tak jako tako, tylko nasze ja?nie tam przenikn?. Teraz musisz si? skupi? na wej?ciu do umys?u Shinyego.
Postanowi? jeszcze pocieszy? nieco ogiera.
- Nie martw si? jest to kompletnie bezpieczne... No chyba ?e co? pójdzie przera?liwie ?le.
Pirat zacz?? wpatrywa? si? w wir za drzwiami do g?owy jednoro?ca, zacz?? skupia? si? na wej?ciu do umys?y przyjaciela. Powoli czu? jak jego ja?? opuszcza jego cia?o przenosz?c si? w inne miejsce.

[Black_Gallant]

Gallant z politowaniem patrzy? na to wszystko. To przerasta?o jego poj?cie, ale kto wie, mo?e szaleniec uratuje szale?ca? Taki mia? plan ostatecznie.

Spróbowa?. Skupia? si? jak móg?, skupia? i skupia? ale nic mu nie sz?o.

- A kij z tym, nie uda si? nigdy.

I Wtedy wessa?o go. Swiat sta? sie ciemnym tunelem. Nagle ockn?? si? w jakim? pokoju a obok niego sta? SIlent. W pokoju by?y drzwi a przed nimi biurko z metronomem. Na biurku le?a?, jakby zasn??, szkielet w liberii majordomusa...

- Co sie sta?o do cholery!? To przeciez niemozliwe!