Poziom 1

[Rainbow Dash]

Po chwili Rainbow si? zorientowa?a, ?e wraca z powrotem do swojej starej postaci klaczy. Cokolwiek j? przemieni?o, przesta?o ju? dzia?a?. B??kitna pegaz odetchn??a z ulg?.
- Cokolwiek to by?o, Twi, chyba przestaje dzia?a?. A przynajmniej przesta?o dzia?a? na mnie. To ja juz nie b?d? ci przeszkadza? i wróc? do swoich ?wicze?. Musz? zadziwi? Woderbolts, gdy ich spotkam. no to na razie! - powiedzia?a do swojej przyjació?ki i wysz?a przed bibliotek?. Wkrótce wzbi?a si? w powietrze i polecia?a z ogromn? pr?dko?ci? w dal.

[z/t]

[Twilight Sparkle]

Hm... czy to jest naprawd? takie proste?
Nasz?a mnie pewna my?l!
Po czym Twilight zacz??a przeszukiwa? stert? ksi??ek le??cych na ?rodku biblioteki w poszukiwaniu pewnej, o której pomy?la?a dopiero teraz.
- Znalaz?am! Dobra, to gdzie to jest! Aha!
Twilight wyczyta?a, co powinna zrobi?. Jej róg za?wieci? si? magicznym ?wiat?em, po czym nasza bohaterka ponownie sta?a si? klacz?.
Proces transformacji pozostawi? dziwne uczucie w niektórych partiach cia?a, ale to przejdzie po paru godzinach.

[Pinkie Pie]

Pinkie z g?o?nym "?iiiii" wtoczy?a si? do biblioteki i wyl?dowa?a pod nogami Twilight. Beczka, przed chwil? pe?na ?wie?ych ogórków w czekoladzie, zosta?a przez ni? opró?niona. Prawie do dna. Pinkamena zrzuci?a pokryw? i wystawi?a ?epek by zobaczy? gdzie jest. Jej oczom ukaza? si? znajomy widok.
- Cze??, Twilight! Dlaczego zatrzyma?a? mój pojazd? - pisn??a ró?owa klacz. - I sk?d tu tyle ksi??ek? To miejsce wygl?da zupe?nie jak twoja biblioteka, zauwa?y?a?? Poczekaj no chwil? - sapn??a i zacz??a gramoli? si? na zewn?trz. Gdy wysz?a zliza?a z siebie ca?? czekolad?. - Mniam, pycha! Uch, uch, Twilight, Twilight! - kucyk by? wyra?nie podekscytowany - Chc? ci powiedzie? o czym?... o czym?! Zjad?am mnóstwo ogórków w czekoladzie, pycha! I mia?am taki niesamowity ci?g, którego nigdy nie zapomn?! Ca?a wirowa?am! Albo mo?e to ?wiat wirowa?, a mnie si? tylko zdawa?o! Schowaj si? gdzie?, szybko, zanim co? si? wydarzy! Bo JESZCZE nic si? nie wydarzy?o! Có?, istnieje mo?liwo??, ?e nic si? nie stanie, ale schowaj si? i... - nagle Pinkie zwolni?a - zachowaj spokój - szepn??a, po czym zacz??a rozgl?da? si? na wszystkie strony. - Nie obawiaj si?, albowiem jestem tu z tob?! I kilkoma smakowitymi ogórkami! W?a?nie, jeste? g?odna? S? naprawd? pyszne.

[Twilight Sparkle]

Twilight patrzy?a si? zaskoczona na swoj? przyjació?k?.
- Pinkie? Co ty wyprawiasz? Jeszcze co? si? stanie ksi??kom przez te twoje wyg?upy!
Po czym chwyci?a ksi??k?, na ok?adce której znajdowa?y si? ró?ne symbole matematyczne m.in lim t->+∞ z ∫ƒ(t)dt
Nagle jednak co? j? zastanowi?o...
- Zaraz, a co ma si? zaraz wydarzy?? Albo co mo?e si? wydarzy?, bo wydaje mi si?, ?e u?y?a? takiego sformu?owania w swojej wypowiedzi?

[Pinkie Pie]

Pinkie zapomnia?a o zamieszaniu, ci?gu i zadanych przez ni? pytaniach. I ogórkach. Zainteresowa?a si? za to ksi??k?, któr? podnios?a Twilight.
- O, co to? Jakie? zabawne rysunki? Mog? j? obej... - klacz przerwa?a, gdy? pojawi? si? przed ni? pergamin. Po przeczytaniu natychmiast uleg? samozniszczeniu. - Ojej, to chyba zaproszenie na jakie? przyj?cie! - pisn??a i pobieg?a w kierunku drzwi, ale po chwili zawróci?a. - Twilight, lepiej uwa?aj. Wci?? nie wiemy, co takiego przepowiedzia? ci?g - wypowiedzia?a powa?nym tonem i znikn??a za drzwiami, ca?a rozweselona.

[zt]

(ale mi post nie wyszed?. ;_;)

[Autumn Leaf]

[MG]

Przed domkiem - bibliotek? mieszcz?cym si? w wielkim drzewie wyl?dowa?y trzy pegazy w srebrnych zbrojach, w he?mach z niebieskim pióropuszem. Br?zowa klacz pegaza obserwowa?a z niepokojem wszystko naoko?o siebie jej wspó?towarzysze wyci?gn?li halabardy i ?ledzili ka?dy niepokoj?cy ruch w okolicy. Oby by?a w ?rodku oby nic jej si? nie sta?o - modli?a si? w duszy pegaz podchodz?c do d?bowych drzwi. Zastuka?a mocno par? razy kopytkiem w drzwi i zakrzykn??a - Twilight!! Hej Twilight !!! Jeste? tam !!

[Twilight Sparkle]

- Jestem, jestem! - Twilight natychmiast podbieg?a pod drzwi.
Musia?a chyba wyczu?, ?e sprawa jest nagl?ca.
Otworzy?a drzwi i przekona?a si?, ?e tak jest w istocie.
- Kim ty jeste?? Kim wy jeste?cie? Czy co? si? sta?o? I czego ode mnie chcecie? Wiem, przepraszam, ?e ma tak du?o pyta?, ale chyba... te halabardy wygl?daj? na bardzo ostre...

[Autumn Leaf]

[MG]

- Twilight jak to dobrze, ?e jeste?, ca?a i zdrowa i ?e jeszcze nie dosta?a? si? w szpony wroga - br?zowa pegaz by?a wyra?nie zadowolona i uszcz??liwiona widokiem fioletowej jednoro?ki. Odetchn??a z ulga po czym kontynuowa?a - Equestria jest w skrajnym niebezpiecze?stwie, Celestia i ksi??niczka Luna zosta?y pokonane i uzurpatorka przej??a w?adz?. Sztab armii zebra? si? na farmie Leaf, twój brat te? tam jest. Jako element harmonii równie? powinna? si? tam zjawi? i uczestniczy? w obradach. Nie ma czasu na pytania musisz i?? ze mn? pr?dko na farm? tutaj grozi ci niebezpiecze?stwo. Biegnij za mn? Twilight wska?? ci drog? a moi kompani b?d? os?ania? ty?y w razie ataku którego? z popleczników Tali. Pegaz wzbi?a si? w powietrze i ruszy?a w stron? farmy Leaf ogl?daj?c si? co jaki? czas czy Twilight biegnie za ni?.

[Twilight Sparkle]

Twilight musia?a pobiec. Nie by?o innej rady.
D?ugo zastanawia?a si?, czy powinna ufa? klaczy, ale z drugiej strony, czy mia?a inne wyj?cie?
Niezale?nie od tego, co jest prawd?, wiadomo?? o odebraniu w?adzy ksi??niczkom nie wygl?da?a dobrze.
Jej obowi?zkiem by?a reakcja.
Dlatego bieg?a...
ZT

[White Powder]

Biblioteka. Cho? pe?ni?a funkcje spo?eczn? nie da?o sie ukry? i?
white jako? si? tym nie przejo?.
w?asciwie to sie ucieszy? ?e nie zasta? nikogo,
nie przepada? za towarzystwem ,a w jego g?owie
malowa?a sie tylko jedna my?l
''spokój tymczasowy''
Bia?y pegaz si?gn? po ksia?ke. W tym momecie nie mia?o to dla niego
znaczenia o jakim tytule i taki? tematyke skrywaja stara wys?urzona ksia?ka.
w koncie znajdowalo sie krzese?ko i biurko z klasyczna zielon? lampk? ,
ale nie bylo potrzeby jej teraz urzywa?.
Spoczo? na krzesle i zanim jeszcze zdarzyl otworzy? ksiazke delektujac sie
slowami kolejnego wierszoklety runo? twarza na biurko pograzajac sie
w dlugi narkotyczny SEN

[White Powder]

hmmm..... Sen by? d?ugi nie powiem ,ale czy by? potrzebny????
na pewno da?o to do my?lenia jednemu ..... nikt tyle nie ?pi i spa? nie powinie.
White powoli wygrzebywa? twarz z ksi??ki która dawno ju? si?..... a nie wa?ne.
W swych my?lach widzia? wielu i wielu z nich nie móg? rozpozna?
wiele si? zmieni?o od czasu gdy ostatni raz otwiera? oczy
nie potrafi?c jeszcze doszcz?tnie pozbiera? my?li wybieg? z biblioteki
z dziwnym ale szczerym u?miechem na twarzy. Krew zala?a mu oczy tak po prostu co si? za nim kry?o? tego nawet on nie wiedzia?
jedno by?o wiadome, ten sen i te wizje które mu towarzyszy?y do ko?ca nie posz?y na marne......

ZT

[Lucky Star]

Lucky weszła do biblioteki wzieła książkę do kopyt, póżniej następną i następna. Szybko przeglądała strony, miała mocno skoncentrowaną minę. Następnie położyła wszystkie książki na miejsce i wyszła jakby nigdy nic. Klacz nie była już poparzona, miała nawet ogon powrotem, ale na jej grzywie było widać niebieskie kropki.
z/t

[Casimir]

Casimir wszedł jak zwykle bez pukania, ale i bez niszczenia drzwi, co można by było uznać za postęp, gdyby nie to, że potknął się o leżącą gdzieś książkę, przewrócił na stolik, czym też sprawił, że stojący na jego końcu kubek z przyborami do pisania wystrzlił, niczym pocisk z balisty i zakreśliwszy łuk w powietrzu, gubiąc po drodze zawartość, uderzył w stertę książek, która straciłą stabilność i zwaliła się na niezdarnego Jednorożca. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełniła sowa Twi, która nagle wyrwana se snu na owej stercie książek, zaspana i przerażona, uderzyła wyłąniającego się spod ksiąg Casimira w głowę, sprawiając, że ten stracił równowagę i stoczył się na podłogę. Dobrze, że akurat nic nie palił, bo chyba by spłonął, biorąc pod uwagę ilosc kurzu, którą wzbił i walające się dookoła tomiszcza. Nie zrażony tymi wypadkami zawołał - Halo! Jest tu ktoś...?, po czym stwierdziwszy, że nie, zaczął poszukiwać książek o animacji nieożywionych przedmiotów.

[Casimir]

Znudzony i zniesmaczony tym, że nie znalazł poszukiwanej książki, opuścił ten przybytek wiedzy.

[z/t]

[Sunny Sky]

Sunny, z mieczem od Shadowa i z swoją wesołą (mniej lub bardziej) kompanią wreszcie dotarł do biblioteki w Ponyville. Imponujący budynek wyryty w drzewie był teraz jego ostatnią nadzieją. Wszedł do środka, nikogo nie dostrzegł... czas poszukać na własne kopyto.
- Dobra. April mówiła coś o mroku, księżycu i magii. Zajmie nam to chwilę. - Ruszył szukać książek, których tytułu mogłyby sugerować, że mu pomogą.