Salon Fryzjerski 'Winter Style'

[Uriel Flame]

- Przyznam si?, i tak nie mam nic do roboty - Odpowiedzia?, u?miechaj?c si? lekko i chwytaj?c zeszyt. Przywita?a go kolumna liczb i dzia?a?, co?, co przerazi?oby go pewnie, gdyby nie jego edukacja w drugim sieroci?cu. Pami?ta?, ?e to Raguel zawsze by?a lepsza z rachunkami, podczas gdy on preferowa? literatur?. Jego ulubionym autorem by? chyba Edgar Alan Pony, pisz?cy ci??kie, ponure utwory. Bardzo przypad?y mu do gustu.
Pegaz pogr??y? si? w liczeniu.

[Winter Tea]

- Nie jeste? g?odny? - zapyta?a Winter - Ja mo?e skocz? zrobi? jaki? obiad... W ko?cu jest do?? pó?no.
Winter popatrzy?a na zegar. Dochodzi?a 14.00.
- Daj mi pó? godzinki i zaraz jestem z powrotem - powiedzia?a - Tam masz ekspres do kawy, ciasteczka. Dobra, zmykam.
Klacz znikn??a w drzwiach prowadz?cych do jej mieszkania.
z/t

[Uriel Flame]

- Och, dzi?ki Ci wielkie, Winter - Uriel wyszczerzy? z?by i skin?? jej g?ow? na po?egnanie. Uda?o mu si? ju? upora? z rachunkami. No no, kto by pomy?la?, ?e fryzjerka mo?e zarabia? a? tyle. Zapewne w Canterlot mog?aby zarabia? jeszcze wi?cej. Czemu przenios?a si? tutaj? Pegaz zacz?? si? zastanawia?, ale z braku jakichkolwiek hipotez postanowi? da? sobie spokój i zwyczajnie wzi?? jedno ciasteczko i odgryz? kawa?ek. Z rodzynkami, pychota.

[Lucky Star]

Lucky wróci?a do salonu, chocia? chcia?a bo drzwi by?y zamkni?te. Lucky mocniej poci?g?a za klamk?, ale drzwi dalej by?y zamkni?te.
-Co jest? -zastanawia?a si? klaczka.
Mocniej i mocniej poci?ga?a za drzwi salonu nie otwiera?y si?.
-Hej niech mi kto? otworzy!Hallo jest tam kto?

[Winter Tea]

Winter wkroczy?a do salonu i postawi?a przed ogierem talerz na stoliku przed ogierem. Zauwa?y?a Lucky i otworzy?a jej drzwi.
- Zd??y?a? akurat na obiad. Zrobi?am nale?niki i koktajl truskawkowy. Nie jeste? uczulony na truskawki? - upewni?a si?.
Usiad?a na fotelu, pola?a swoj? porcj? czekolad?.
- Smacznego - u?miechn??a si?.

[Lucky Star]

-MMM nale?niki. -Wymrucza? Lucky na widok smakowitego obiadu.
-Smacznego! -powiedzia?a rado?nie i jako pierwsza zacz??a poch?ania? nale?niki.
-Uriel mam dla ciebie mieszkanie i dla Azura te?. -powiedzia?a jeszcze po?ykaj?c ostatni k?sek z talerza. -Winter dla ciebie to te? dobra wiadomo??. -popatrza?a na zegarek. -O nie musz? i??, opowiem pó?niej ! -Wziela ca?y talerz i posz?a. [z/t]

[Uriel Flame]

- Nie, na szcz??cie nie - Uriel u?miechn?? si? lekko i spróbowa? pierwszego nale?nika. Wyborne. - Karmili Nas tym w drugim sieroci?cu. Dobre czasy - Pegaz rozmarzy? si?, poch?aniaj?c pierwszy. - Pyszne. Bardzo dzi?kuj?, jeste? wr?cz zbyt wspania?omy?lna - Doda?, szczerz?c z?by. W?a?nie wtedy do salonu wbieg?a Lucky, ale nim zd??y? si? z ni? przywita?, rozwichrzona klacz zd??y?a ju? wypa?? z pomieszczenia. Wspomnia?a jednak o czym? interesuj?cym: Mieszkaniu.
- O czym ona mo?e...? - Zacz?? zapytanie, jedna z jego brwi unios?a si? lekko.

[Winter Tea]

Winter u?miechn??a si?. Zjad?a i wynios?a talerz na zaplecze.
- Ciekawe, co Lucky wymy?li?a. Mam nadziej?, ?e nic sobie nie zrobi... - westchn??a.
Przyzwyczai?a si? do sposobu bycia klaczki. Ciekawa by?a, co przysz?o jej tym razem do g?owy...

[Uriel Flame]

- Có?, te? mam tak? nadziej? - Mrukn?? Uriel, dojadaj?c ostatniego, zimnego ju? nale?nika. To w?a?nie wtedy poczu? si?... dziwnie. Co? zak?óci?o jego dotychczasowy byt i wtargn??o do jego umys?u z si?? i uporem t?pego smoka. Dziwna ja?? w jego ja?ni zdawa?a si? by? s?yszalna tylko dla niego, czemu pegaz by? w sumie wdzi?czny: Wrzaski, jakie uskutecznia?a nowa si?a w jego g?owie nie dawa?y si? porówna? z niczym innym.
- Je?li nie masz nic przeciwko, pozwol? sobie na wyj?cie - Zacz?? i dzi?kowa? okularom za fakt, ?e przys?oni?y drgawki lewej powieki. - Musz? si? nieco przewietrzy?. Dzi?kuj? za nale?niki i jeszcze raz dzi?kuj? za mo?liwo?? zostania tutaj... Do zobaczenia - Z tymi s?owami, Uriel sk?oni? lekko g?ow? i, ca?y w drgawkach, wyszed? z pomieszczenia.
Odnosi? wra?enie, ?e mo?e widzie? Winter Tea po raz ostatni.

[z/t]

[Winter Tea]

Winter po?egna?a Uriela lekko zdziwiona jego zachowaniem. Usiad?a w fotelu.
- Przyda?oby si? zje?? jaki? deser... - westchn??a.
Dosz?a jednak do wniosku, ?e jest zbyt leniwa na robienie czegokolwiek, wi?c wsta?a i podrepta?a w kierunku Sugarscrube Corner.
z/t

[Uriel Flame]

Uriel przywlók? si? tu z sanktuarium. By? zm?czony, wyczerpany... Po prawdzie tak?e g?odny. Chuchn?? na kopyto: Nie, nie zalatywa?o od niego alkoholem i Celestii dzi?ki.
Ku jego zdziwieniu, Winter nie by?o u siebie. Dziwne... Przecie? by?a ju? taka pó?na godzina...
"Ech, wygl?da na to, ?e dzisiaj znowu ?pisz na ?awce w parku...", pomy?la?, ale zdecydowa? si? na zostanie tu jeszcze chwil?. Mo?e si? pojawi...

[Winter Tea]

Winter wesz?a do salonu. By?a strasznie, strasznie zm?czona. Ca?y dzie? w?óczenia si? po mie?cie da? si? jej kopytom we znaki. Ze zdziwieniem zauwa?y?a, ?e Uriel by? ju? w ?rodku. Nie spodziewa?a si? go tak wcze?nie.
- Cze?? - przywita?a si? - Która godzina? I jak ci min?? dzie??
Zrobi?a sobie tradycyjn? mocn? kaw?.
- Chcesz? - wskaza?a na swoj? fili?ank?.

[Uriel Flame]

- ...Fatalnie - Odpowiedzia? po chwili wahania pegaz, z ch?ci? bior?c kaw? w kopyta i ?apczywie pij?c. Potrzebowa? czego? na rozbudzenie - My?la?em, ?e mo?e uda mi si? znale?? jak?? prac?, ale to pora?ka na ca?ej linii - Uriel zawaha? si? ponownie. Powiedzie? jej o Cytadeli? Nie, nie powinien. A co w takim razie z "córk? Pana"? Czy powinien jej zdradzi?, ?e ma za ojca jakiego? ?wirusa-dyskordyt??
- Swoj? drog?... - Zacz?? ostro?nie. - Spotka?em kogo?, kto twierdzi?, ?e zna jakiego? twojego krewnego...

[Winter Tea]

Na d?wi?k s?owa "krewny" Winter podnios?a g?ow?.
- Serio? - zapyta?a zaintrygowana - Powiedz co? wi?cej...
Zastanowi?a si?. Kto móg?by zna? jej rodzin?? No i niby jakim cudem?
- Napi?abym si? jeszcze czego? mocniejszego... Co ty na to? - klacz zauwa?y?a, ?e z podekscytowania trz?s? si? kopytka.
Wyj??a z szafki butelk? whisky i dwie szklanki.

[Uriel Flame]

- Podzi?kuj? za alkohol - Odpar?. - I tak ju? strasznie boli mnie ?eb - "Oho, wygl?da na to, ?e w?a?nie obudzi?e? nied?wiedzia ze snu zimowego, Urielu. Gratulacje", skarci? sam siebie w my?lach, spogl?daj?c na podekscytowan? Winter.
- Sam nie wiem. By? mo?e go?? bredzi? od rzeczy - Zacz?? powoli, co jaki? czas przerywaj?c. - Niemniej jednak, wygl?da? na kogo?, kto móg?by zaoferowa? mi prac?, tak wi?c zagada?em do niego. Zapyta? o znajomo?ci, tak wi?c wspomnia?em o tobie, Lucky i Azurze. Ledwo us?ysza? twoje imi?, popatrzy? na mnie jak na idiot?, zamruga? i kaza? powtórzy?. Us?ysza? je ponownie, po czym nagle... - Uriel zawaha? si?. W sumie, je?eli faktycznie jest ona córk? tego wysoko postawionego go?cia, to nic si? chyba nie stanie, je?eli jej powie... Prawda?
- Zmieni?em zdanie - Wymamrota?, ostentacyjnie nalewaj?c szklank? i opró?niaj?c j? jednym haustem. Alkohol zaszumia? mu w g?owie, ale nie by?o to bynajmniej uczucie przyjemne. - Nie powinienem Ci? ok?amywa?, ale nie dam rady powiedzie? prawdy na trze?wo... Bo, có?, to wszystko do?? pokr?cone - Ca?? moc? swej woli powstrzyma? si?, ?eby nie wla? sobie od razu drugiej szklanki.