Park

[Sal Ghatorr]

-Nikt nie powiedzia?, ?e w ?yciu ma by? ?atwo. Trzeba spróbowa?, chyba ?e chcesz pozosta? bezimiennym po wsze czasy. Pomy?l o tych wszystkich problemach administracyjnych, jakie ci? czekaj?! A, skoro nie my?la?e? o takim u?yciu magii, nie mo?esz te? wiedzie?, ile ci to czasu zajmie. Sk?d wiesz ?e dni? A mo?e taka sytuacja ju? si? wydarzy?a i nie trwa?o to tyle czasu? Szczerze ci radz?, spróbuj. A teraz wybacz, ale chyba... - Sal spojrza?a na pozycj? s?o?ca. - ...Jestem ju? spó?niona. Weso?ych ?wi?t! - Powiedzia?a jeszcze odchodz?c.

[z/t]

[Legendarny]

"Problemy administracyjne... nie mam ?adnych dokumentów, a ona mówi?a o problemach administracyjnych. Gdyby spojrze? na to z oczu prawnika, nie powinienem istnie?..." Nie powiedzia? jej tak?e ?e taka operacja mo?e si? zako?czy? ?mierci?, dla operowanego i dla tego kto operuje. Nie, nie mia? zamiaru zabiera? ze sob? jeszcze jednej duszy. Odszed? w przeciwn? stron?.

[z/t]

[Grinch]

Grinch siedzia? na jednej z wielu ?awek w parku, bilet do Canterlotu by? ju? kupiony wi?c trzeba by?o czeka? na odjazd który zaczyna? si? o 22.05. Pegaz poprawi? pochwy z no?ami na wszelkich kopytkach i kamizelk? taktyczn? na marynarce. W ?rodku torby któr? ogier mia? przy sobie by?a maczeta, Czarna maska neoprenowa z wymalowan? czaszk? i He?m Rothco PASGT w takim samym kolorze. Poci?g za chwile odje?d?a? wi?c kuc wzi?? swoj? torb? i ruszy? na stacje.
Kilka minut Pó?niej
Grinch spokojnie wszed? do jednego z wagonów, nie spó?ni? si?. Poci?g chwile pó?niej odjecha? w stron? Canterlot...

//Wygl?d Maski : http://www.military.pl/Ma...M002_7952t.html

[Autumn Leaf]

Autumn szed? sobie wolnym korkiem do parku nuc?c sobie smutno pod nosem. Angel w ko?cu mia? tyle odwagi by powiedzie? prawd? Shinemu. ?aciaty ogier u?miechn?? si? cieszy? si? ich szcz??ciem mimo ?e sam nadal pozostawa? samotny. Pomimo mimo straszliwego zimna nie odczuwa? ch?odu krew mu si? gotowa?a prawdopodobnie od ilo?ci spo?ytego alkoholu. z nieba prószy? delikatny ?nieg Upil si? dzi? na smutno tego by? pewien. Znalaz? jak?? ?awk? przy której spa? ju? jaki? zapijaczony kuc z gitar?. Usiad? na niej i spojrza? na tamtego, niestety jego rozmówca nie by? zbyt rozmowny. Otworzy? sobie winko i poci?gn?? z gwinta.
Nast?pnie si?gn?? po gitar? i zacz?? gra?.

http://www.youtube.com/watch?v=g0S7htQhyY0

Ramon w tym czasie zacz?? ze ?niegu budowa? fort wojskowy dla niego taka pogoda by?a w to mi graj.

[Autumn Leaf]

Autumn sko?czywszy rozgrzewa? si? w grze na gitarze postanowi? w ko?cu za?piewa? jaka? piosenk?. Zw?aszcza ?e par? osób przechodz?cych i by?a zainteresowana jego graniem, a nu? rzuc? par? monet na kolejne picie - pomy?la? Autumn Noc jeszcze m?oda, a on taki samotny. Spojrza? w gwiazdy ale odmówi? by uroni? ?z? by? twardym ogierem a ogiery nie p?acz?. Westchn?? si?gn?? kopytkiem dotkn?? struny i zacz?? gra? ?agodnie przy tym ?piewaj?c postanawiaj?c ?e tylko jej zadebiutuje t? piosenk?,

[center]Jeste? ró?owy krem na cie?cie,
I by?bym ciebie jad?,
O wiele cz??ciej.
O ile zechcesz...

Jeste? jedyna w ca?ym mie?cie.
?askawy zrz?dzi? los,
?e chcia?a? mie? mnie,
W domu na jesie?.

Jeste? o wiele lepszym wierszem,
Ni? ka?dy który ja,
Rzetelnie sklec?,
Chc?c Ci? uchwyci? w tek?cie.

Pewne, nie zawsze b?dzie pi?knie.
Uciekn? w któr?? noc,
Lecz do póki jestem,
Nie bro? mi ma?a,
Wierzy?, ?e,
Ca?y ?wiat.
Nie jest wart,
Nie jest...

Nie bro? mi ma?a,
Wierzy?, ?e,
Ca?y ?wiat,
Nie jest wart,
Ciebie! [/center]

[BlancoVagabundo]

Smutny Blanco przechadza? si? wolno po parku. Nie by? pewien co go tu przywiod?o czy to by?a potrzeba spaceru a mo?e po prostu ch?? kulturalnego spo?ycia alkoholu na ?aweczce lub pod drzewem. Nagle us?ysza? znajomy g?os ?piewaj?cy ballad?
"No no jednak jakim? cudem mam szcz??cie. Dzi?ki Cel... Lunie"

Pegaz podszed? do Autumna i rzuci? mu widelec

-?adna piosenka. Prosz?. Wybacz ?e to widelec ale nie mam monet. Mog? si? przysi???? - zapyta? z dziwnym u?miechem.

[Autumn Leaf]

Autumn spojrza? na widelec ukosem i rzek?
- Siadaj bia?y aniele który pojawi? si? nie wiadomo sk?d,w tym smutnym samotnym parku w tak pi?kn? gwie?dzista noc - Autumn upi? swoje wino i poda? butelk? pegazowi - Masz ochot? ?mia?o - u?miechn?? si?. By? ju? ostro wstawiony ale jak to by?o rodzin? Leaf nie taki alkohol si? pi?o. W mie?cie panowa?a jedna zasada o której przyjezdni nigdy nie wiedzieli pij z ka?dym ale Leafów omijaj szerokim ?ukiem.

[BlancoVagabundo]

-Dzi?ki kolego - pegaz z u?miechem przyj?? butelk? i upi? z niej spory ?yk
-Naprawd? masz pi?kn? ma?? wygl?dasz jak krowa wiesz? - Powiedzia? zanim zd??y? pomy?le? co wygaduje
-To znaczy... wybacz... po prostu nigdy nie widzia?em takiego kucyka jak ty. To znaczy ten...jeste? pi?kny. To znaczy ?adna pogoda prawda? - Blanco ca?kiem si? zagubi? Autumn dzia?a? na niego bardzo dziwnie.

[Autumn Leaf]

- ?aciato?? to duma naszej rodziny dlatego jestem dummy z tych latek które posiadam, ty te? jeste? pewnie dumny tak bia?ej sier?ci i równie? uwa?am, ?e masz pi?kne barwy - wycedzi? Autumn i znowu upi? z butelki
- Ano pi?kna noc - Autumn uniós? g?ow? - tylko wydaje mi sie ?e Luna przesadzi?a z ilo?ci? gwiazd na niebosk?onie strasznie ich duuu?o. Sk?d jeste? z Cloudsdale?

[BlancoVagabundo]

-Tak, kiedy? tam by? mój dom - pegaz mówi?c to smutno si? u?miechn?? i chwile milcza? wspominaj?c dawne czasy.
- Mia?em tam kiedy? rodzin?. Rodzina jest skarbem i wielkim darem ale pewnie to ju? wiesz. W ka?dym razie przez pech sko?czy?em tu jednak nie narzekam tym bardziej ?e by?o w tym troch? mojej winy. A jak by?o z tob?? Co si? sta?o ?e kto? taki jak ty sp?dza ?wi?ta w parku z nieznajomym ubijaj?c si? winem?

[Autumn Leaf]

- Ze mn?? Ojciec zgin?? na wojnie kiedy by?em ?rebakiem. Matka si? powiesi?a prawie na moich oczach. Mam 4 wspania?e siostry którymi si? opiekuj? i chyba jedna ma powa?ny zwi?zek . A czemu tu jestem - wzruszy? ramionami i westchn?? - bo ?wiat jest niesprawiedliwy i tyle - Autumn znowu upi? Wina i zacz?? gra? ?piewaj?c.

S? dni, kiedy mówi?: do??
?yj? chyba sobie sam na z?o??
Wci?? gram, ?piewam, jem i ?pi?
Tak naprawd? jednak nie ma mnie

Wci?? jestem obcy
Zupe?nie obcy tu - niby wróg
Wci?? jestem obcy
Wci?? bardziej obcy wam
I sobie sam

Kto? znów wczoraj mówi? mi:
Trzeba przecie? kocha? co?, by ?y?
Mie? gdzie? jaki? w?asny l?d
Cho?by o te dziesi?? godzin st?d

Wci?? jestem obcy...

[BlancoVagabundo]

-Wybacz ?e zapyta?em. Przepraszam nie wiedzia?em -Pegaz przybli?y? g?ow? do Autumna jakby chcia? go pocieszy? a mo?e nawet co? wi?cej?
- Naprawd? pi?knie ?piewasz móg?bym ci? s?ucha? ca?? noc. Szkoda tylko ?e grasz tak smutne melodie. Wierz mi jutro b?dzie gorzej wi?c raduj si? dzisiejszym dniem. Ja tak robi? i naprawd? dobrze to dzia?a.
Blanco dopi? butelk? wina a nast?pnie wyci?gn?? z sakwy now?
- Teraz pijemy na mój koszt a raczej na koszt ksi??niczki Celestii - za?artowa? podaj?c Autumnowi najlepsze wino ze stolicy.

[Autumn Leaf]

Nie ma sprawy stary - poklepa? bia?ego pegaza po plecach - Smutne melodie zamy?li? si? Autumn mhmm no by? mo?e by? mo?e ale jak chcesz mog? zagra? co? weselszego - No i pijemy na koszt Celesti a to dobre, ciekawe co by pomy?la?a i powiedzia?a gdyby ttuaj by?a hahahaa - Autumn wybuchn?? ?miechem Nagle p?atek ?niegu wpad? mu za garnitur i jeden p?atek ?niegu przypomnia? mu ?e jest zima i mróz.
- Wiesz - spojrza? na pegaza - co zwijajmy si? z parku nie chce tutaj zamarzn??. Chod?my do pubu Utopia to wystrza?owe i radosne miejsce które zawsze poprawia mi humor.
Autumn zeskoczy? z ?awki oddaj?c gitar? le??cemu kucowi.

[BlancoVagabundo]

- Jasne a wi?c chod?my - powiedzia? wstaj?c Blanco.
"Utopia có?... jak nie obudz? si? tam bez jajec to b?d? zadowolony" - pomy?la? z u?miechem pegaz. Mimo strachu o swoje "klejnoty rodowe" postanowi? pój?? z ?aciatym kucykiem.

"Mo?e co? z tego b?dzie"
[zt]

[Autumn Leaf]

Autumn ruszy? chwijnym lecz ?wawym krokiem w stron? ulicy karczemnej bawi?c si? po drodze ?niegiem. Obok niego szed? mniejszy od niego bia?y jak ?nieg pegazik usmiechaja? si? od ucha do ucha a ten dziwny pochód zamyka? pet Autumna - pingwin Ramon nios?c ze sob? stalgmit kóry nie wiadomo sk? znalaz?

z/t