przez Rockstone » 11 sty 2012, o 19:51
Do ?rodka sklepu wpada bandyta w kominiarce i ciemnym uniformie, zakrywaj?cym jego ca?e cia?o. Szy7bkim ruchem og?usza zaskoczonego ochroniarza uderzeniem ?omu. Natychmiastowo wci?ga ma?? kusz? , uzbrojon? w be?t ze ?rodkiem parali?uj?cym, i strzela w sprzedawce, zanim ten zd??y? wyda? jakie? s?owo. Obejrza? si? po pomieszczeniu, i g?o?no pomy?la?
-To by?o stanowczo za ?atwe.
Nie czekaj?c d?u?ej otwiera? wszystkie gabloty i szybko zabiera? z nich kosztowno?ci. Nast?pnie wbieg? na zaplecze i zabra? ta?my z kamer. Wtedy us?ysza? d?wi?k otwieranych drzwi. Delikatnie zerkn?? na sklep. Do ?rodka przypadkowo wesz?o dwóch funkcjonariuszy. Zauwa?yli go. Przez chwil? przygl?dali si? sobie. A? w ko?cu rabu? b?yskawicznie odwróci? si? i pobieg? w stron? drwi wyj?ciowych od strony zaplecza. Do jego uszu dosz?y jeszcze paniczne g?osy przedstawicieli prawa.
- Yyyy, to ja lepiej wezw? posi?ki!
-Mówisz? Jestem za!
Obie strony opu?ci?y budynek i oddali?y si? od siebie. Z?odziej przebieg? jeszcze jaki? dystans, po czym wbieg? w ciemn? uliczk?. Obejrza? si?, czy nikt go nie goni?, po czym ?ci?gn?? kominiark? i odetchn?? z ulg?.
- Kocham Equestriankie s?u?by porz?dkowe. Zawsze mo?na na nich liczy?.
Po czym za?mia? si? do?? g?o?no. Wtedy dostrzeg? ?e przygl?da mu si? zakapturzona posta?. Odwróci? si? w jej stron?:
- Cze???
Osoba odpowiedzia?a mu do?? dziwnym, tajemniczym g?osem
- Wiem, kim jeste?, Rockstone.
- Kim ty k*rwa jeste?, i sk?d znasz moje imi?!?- zapyta? pegaz do?? zdenerwowanym g?osem
- To nie istotne, przynajmniej w tym momencie. Pewnie si? zastanawiasz, co oznaczaj? twoje znaki na ciele. Otó? wybrali?my ci?, aby? pomóg? nam osi?gn?? nasze cele. Pomóg? nam zapanowa? nad tym grajdo?em. Tylko my mo?emy zapobiec katastrofie. i ty nam pomo?esz.
Rock zastanowi? si? chwil?.
-A co ja b?d? z tego mia??
-Je?li dobrze si? spiszesz, pozwolimy ci zarz?dza? ?wiatem u naszego boku. B?dziesz s?awny, wielbiony, b?d? pisa? pie?ni o twej pot?dze. Przecie? chcesz tego, nieprawda??
Pegaz my?la?. Po chwili jednak odp?dzi? wszelkie w?tpliwo?ci.
-No dobra. Co mam niby robi?? I kim jeste?cie? Co znacz? te tatua?e? Jaki jest wasz plan?
Zakapturzona posta? u?miechn??a si? lekko.
-Wszystkiego dowiesz si? w swoim czasie. Na razie zdob?d? zwolenników. Dobrze, ?e wybra?e? w?a?ciw? drog?. Drog? o?wieconych. Bywaj. I lepiej si? pospiesz. Policja bedzie szuka? odpowiedzialnego za ten napad.
Tajemnicza osoba zdematerializowa?a si?."Ta, zdob?d? zwolenników, bez ?adnych wskazówek, ani nawet nie wiedz?c po co. Ech, zawsze takie durne problemy" Pomy?la? pegaz szybko pod??aj?c w stron? swojego domu.
[z/t]- Nie do ko?ca z/t....
To wszystko rzecz jasna dzia?o si? w umy?le tego pegaza. Sytuacja w rzeczywisto?ci nie by?a taka ró?owa, gdy? Rockstone le?a? na ulicy, niedaleko sklepu jubilerskiego. Przed akcj?, o czym nie pami?ta?, wypali? nieco swojego zio?a i jednak nie zastosowa? si? do jednej zasady- "je?li nie umiesz pali?, nie pal". Krótko mówi?c Rockstone si? przepali? i na chwil? obecn? le?a? na ulicy, na plecach, i dos?ownie robi? pod siebie, gdy? mi??nie mia? ca?kowicie rozlu?nione. Wszyscy w okolicy omijali go szerokim ?ukiem, nawet po otwarciu siedziby zepsucia- "Utopii"- takie widoki w Ponyville nale?a?y do rzadko?ci.
- Ohyda mój m??u! Dziwi? si?, ?e stra?e albo w?adze miejskie nie reaguj?, to uw?acza godno?ci naszego miasta.- Zabra?a g?os jaka? b??kitna klacz.
- Nie dotykaj go skarbie, jeszcze czym? si? zarazisz, to pijak jaki? zapewne jest, pewne jeszcze bezdomny i bezrobotny.
Tak, napad na jubilera zdecydowanie si? Rockstone'owi nie uda?... Ciekawe jak szybko jego s?awa ogarnie Ponyville?
(Hmmm napad mó?bym zrozumie?, gdyby by? ca?kiem sensownie przeprowadzony- nie, ?e wpadam i rabuje/zabijam/gwa?c?)
Ostatnio edytowano 11 sty 2012, o 22:09 przez
Rockstone, łącznie edytowano 2 razy