Kuccolo Brocio

[DarkFire]

Ogier si? u?miechn?? widz?c ?e kolacja dobieg?a ko?ca. Butelka wina znikn??a. Wsta? i odsun?? krzes?o klaczy.
- Reszt? mo?emy wypi? u mnie w domu.
Do Darkyego podszed? kelner.
- Prosz? oto rachunek.
Pieni?dze pojawi?y si? na stole.
- Reszty nie trzeba.
- Dzi?kuje. ?ycz? mi?ego wieczoru.
Kelner odszed?. Jednoro?ec ruszy? w stron? drzwi w których ponownie pu?ci? Flame jako pierwsz? po czym sam wyszed?

<zt>

[Raging Flame]

-Có?...-Powiedzia?a po czym posz?a za Dark'iem

[zt]

[SeaCoast]

Klacz wesz?a spokojnie do budynku. Zobaczy?a kartk? z napisem " Pracownicy potrzebni " wi?c postanowi?a si? spyta? o jak? prac? chodzi. Podesz?a do kelnera.
- Przepraszam bardzo. Ja w sprawie pracy. - Powiedzia?a s?odkim delikatnym g?osem
- Tak... Mamy wolne miejsce. Mo?e pani zacz?? od zaraz. B?dzie pani pracowa?a jako kelnerka na najni?szej wyp?acie. - Odpar? kelner bezuczuciowym tonem
- Och dzi?kuj?. Rozumiem ?e nie potrzeba tego. - Sea wyj??a swoje CV zawieraj?ce bogate informacje na temat jej kariery kulinarnej.
Kelner z uwag? je przeczyta? i powiedzia? maj?c wci?? kamienn? twarz.
- Dobrze. Zanios? to szefowi. Mo?esz liczy? na lepsz? prac?.
Po jakim? czasie kelner wróci?.
- Mam dobre wie?ci. B?dzie pani pracowa?a jako asystentka kucharza. - Wr?czy? jej kartk? - Oto wszystkie informacje. Zaczyna pani od jutra. ?ycz? mi?ego dnia
- Yay! - Klacz podskoczy?a z rado?ci i wysz?a lekkim krokiem z restauracji. - Dzi?kuj?. Do widzienia.

[z/t]

[SeaCoast]

Klacz spokojnie wesz?a do restauracji.
- Dzie? dobry. Dzisiaj mia?am zacz?? prac?.
- Ach tak. Witam pani?. Prosz? za mn?.
Klacz uda?a si? za kelnerem który zaprowadzi? j? do jakiego? kuca. Ten z kolei wyja?ni? jej wszystko dok?adnie i powiedzia? gdzie jest kuchnia. Sea Zacz??a pierwszy dzie? w nowej pracy.

[SeaCoast]

Pierwszy i wyj?tkowo udany dzie? w pracy bardzo podoba? si? klaczy. Pozna?a wielu nowych wspó?pracowników którzy okazali si? bardzo mili dla klaczy. Czu?a ?e chce tu pracowa?.
- Papa kucyki! - Krzykn??a wychodz?c z restauracji. - Do zobaczenia!
Gdy znalaz?a si? na zewn?trz postanowi?a nie wraca? jeszcze do domu. Mo?e spotka Soara je?eli pójdzie gdzie? na obrze?a Ponyville.

[z/t]

[Black_Gallant]

Gallant grzecznie otworzyl drzwi i przepuscil biala klacz przed siebie. Zapach wspanialych perfum nieco krecil go w nosie, lecz bylo to mile uczucie. Po wejsciu grzecznie zdjal jej plaszcz i zawiesil go na wieszaku w hallu, i dopiero sie sam rozebral ze swojej zimowej odzierzy. Poprawiol zmiete mankiety tak by wygladaly nienagannie i zamowil stolik dla dwojga. Uprzejmie odsunal jej siedzisko by mogla sobie wygodnie usiasc, a nastepnie delikatnie przysunal ja do stolu i sam zasiadl na drugim koncu.

- Mam nadzieje, ze ta restauracja nie jest zbyt tania... Dla tak uroczej szefowej powinienem dzis ogolocic portfel, by tradycji stalo sie za dosc.

Usmiechnal sie lagodnie. Dopiero po chwili dojrzal, ze bardzo wiele kucy ktore tu jadlo mu sie przyglada, a raczej bandazom wokol jego grzbietu. Gallant nieco sie przy tym speszyl, ale wciaz sie usmiechal do Rarity.

[Rarity]

Rarity bacznie obserwowa?a czarnego kuca ziemnego. By? nadzwyczaj szarmancki i dobrze wychowany, oraz zna? zasady savoir vivre, a na wg??bieniach jednego kopytka mog?a policzy? ilo?? takich kucyków w Ponyville. Poczu?a sie potraktowan? jak dama, i jak taka, planowa?a si? zachowa?. Grzecznie usiad?a na podsuni?ym jej siedzisku z at?asow? poduszk?.

Wtem rzuci?o jej si? w oczy, ?e zebrane kuce wci?? i wci?? patrz? si? na jego opatrzony grzbiet. Zrobi?o jej sie g?upio, ?e pozwoli?a mu wcze?niej tak ci??ko pracowa?.


- Gallant, mój drogi, mam nadziej?, ?e twoje rany nie s? powa?ne?

Spyta?a jak najdelikatniej jak umia?a.

[Black_Gallant]

Gallant zarumieni? si? i spu?ci? wzrok zak?opotany.

- To... To pami?tk? po takim jednym g?upstwie. ?ebym ju? nigdy nie próbowa? zmienia? natury innej osoby. Nie chc? narzeka?. Po prostu odp?acono mi z?em za dobro?. Nie ?eby to pierwszy raz, ale có?.

Próbuj?c zmieni? temat przywo?a? kelnerk? i poprosi? o karty da?. Sam d?ugo si? nie zastanawia?. Poprosi? o kotleta sojowego i butelk? s?odkiego wina. Na przystawk? wybra? sobie ciastko z wró?b? oraz kawa?ek sernika.

[Rarity]

Rarity poczu?a si? lekko zak?opotana widz?c to jak Gallant si? zawstydzi? mówi?c o swoich ranach. Przygryz?a lekko doln? warg? i stwierdzi?a ?e dobrze by by?o gdyby subtelnie zmieni?a temat.
Na szcz??cie Gallant zrobi? to pierwszy, ogólnie ogier by? dla niej bardzo mi?y i szarmancki. Czuj?c ?e zaczyna si? rumieni? skry?a twarz w karcie da?. Nie wychylaj?c si? zza karty da? zapyta?a Gallanta.
- Skoro ju? zapraszasz to... Hmm co by? zaproponowa? ?ebym zamówi?a.
Obni?y?a lekko kart? da? aby odkry? same oczy. Spojrza?a na ogiera i zatrzepota?a zalotnie.

[SeaCoast]

Klacz sp?dza?a w pracy kolejny przyjemny dzie?. Wszyscy dooko?a przyja?nie nastawieni, Jedzenie przy którym pomaga?a wyj?tkowo smakowa?o klientom a i nawet raz chciano jej pogratulowa? pysznego Ratatuja. To by? chyba jaki? koneser albo co?... Tak czy inaczej po tym awansowa?a na szefa kuchni. Na ca?e szcz??cie dzi?ki jej b?aganiom poprzedni nie zosta? zwolniony a jego stanowisko zosta?o jedynie nieznacznie obni?one podobnie jak pensja.
- Wow Drugi dzie? i ju? taki awans... Niesamowite...
Powiedzia?a do siebie szykuj?c kolejn? potraw?.

[Black_Gallant]

Gallant spojrza? na Rarity oniemia?y. No co racja tto racja, wdzi?ku jej odmówi? nie móg?. SPojrza? czerwony prosto w kart?. Oj nie podoba?o mu si? to. A raczej podoba?o, tylko ?e wbrew niemu... Czy jako? tak. G?upie hormony. Zaraz przeszuka? kart? za najdro?sz?, najwykwintniejsz? potraw?... I znalaz?! Nawet to kiedy? jad?, by?o dobre. Chocia? jednak wola? mi?so.

- Um... Po zastanowieniu, my?l?, ze wykwintny Gulasz z ostów i kwiatów bazylii by?by ?wietny na pocz?tek. Jako przystawk?, Lukrowana babka cytrynowa, zakrapiana dla smaku odrobin? rumu. Akurat jest na ni? sezon. Wino zamówi?em ju? najlepsze.

Odda? kelnerce karty da?... Wydawa?o mu si?, ?e sk?d? ja zna. By?a ca?kiem ?adna, chocia? przy Rarity, na której skupia? teraz pe?n? uwag?, wyda?a mu si? md?a i nieciekawa. Da? jej sowity napiwek w z?ocie i wróci? do rozmowy z Rarity.

- Musz? przyzna?, ?e przyjecha?em tu w poszukiwaniu ciszy, spokoju i odpoczynku. Jednak gdy pierwszy raz zobaczy?em twoje prace, Madame Rarity, oszala?em na ich punkcie i poczu?em tak wielki przyp?yw energii, ze pracowa?em dniami i nocami nad swoimi w?asnymi projektami. To zaszczyt móc pracowa? dla tak zdolnej i utalentowanej klaczy jak pani.

Stara? si? utrzyma? ton pochlebny, tak typowy dla elit Canterlotu. Pozna?a go z ca?? pewno?ci?. Wed?ug tego co otrzymywa? w listach ze stolicy, ostatnio narobi?a tam niez?ego ha?asu wokó? w?asnej osoby.

[Rarity]

Rarity, siedzia?a i spokojnie wpatrywa?a si? w ogiera. Danie które zaproponowa? klaczy ju? bardzo dobrze zna?a i by?o to jedno z jej ulubionych. Kolejny plus dla ogiera. I minus za to ?e tak szybko da? si? jej owin?? wokó? kopytka. D?entelmen tak, ale troch? za bardzo pod pantoflarza podchodzi.

Z drugiej strony, mog?o to tez by? przjeawem jego dobrego wychowania. No i ostatecznie, nawet jak przeszli sobie na "ty" to wcia? pozostawa? jej pracownikiem. Du?o materia?u do przemy?le?. Ale na pó?niej. Teraz skupili si? na swoim jedzeniu. Jak dobrze wychowane kucyki, jedli w ciszy co ponajwy?ej wymieniajac od czasu do czasu u?miechy. Brakowa?o jej u niego tej otwarto?ci jak? dzieli?a ze swoimi piecioma przyjació?kami, jednak wiedzia?a, ?e to wymaga czasu. I ze najlepiej zrobi, je?eli ogier poczuje si? w jej towarzystwie komfortowo. Dobre samopoczucie to klucz do wykorzystania 100% efektywnosci pracownika. A jak ju? si? przekona?a, by? bardzo zdolnym i wyczerpuj?cym potrzeby pracownikiem.

Gdy zjedli, wys?ucha?a jego pochlebstw na temat jej projektów. By? nieco za s?odki i zbyt przymilny, ale odebra?a to jako jego sposób "u?miechniecia sie do pracodawcy".

- Mi?o mi s?ysze? takie pochlepstwa, Gallant, Moj Drogi, ale prosze, Mów mi Rarity. Skoro mamy razem pracowa?, mo?emy nieco znie?c konwenanse. Tak bedize po prostu wygodniej, nie uwa?asz?

Uszczkn??a nastepnie kawa?eczek babki i poczu?a niebia?ski smak jaki mo?na odkry? jedynie tutaj, w Ponyville.

[Black_Gallant]

Na s?owa "mój drogi" Gallantowi serce podskoczy?o do gard?a. Uspokój si?, przecie? to tylko zdrobnienie t?uku.

- B?d? zaszczycony, Rarity.

Stukn?? si? z ni? kieliszkiem i razem cicho wypili wci?? si? do siebie u?miechaj?c.

Kolacja dobieg?a ko?ca, Tak wi?c Gallant zap?aci? za rachunek i da? sowity napiwek kelnerce, po czym wsta? i pomóg? Rarity przebra? si? z powrotem w jej zimowy p?aszczyk.

Odprowadzi? j? jak Gentleman do jej domu, i sam uda? si? spokojnie dalej, w swoj? stron?.

[Z/T]

[SeaCoast]

Klacz sko?czy?a na dzi?. Kolejny mi?y dzie? w pracy.
- ?egnajcie kuce. Ciesz? si? ?e przyj?li?cie mnie tak ciep?o na nowym stanowisku. Pa
Wysz?a wesolutka u?miechaj?c si? do siebie.

<zt>

[Sal Ghatorr]

Reszta drogi - niezbyt d?ugiej zreszt?, restauracja by?a oddalona od parku o rzut granatem - przebyli ju? w miar? spokojnie i szybko, zw?aszcza gdy Sal zda?a sobie spraw?, ?e ogier ogierem, ale a? tyle ciep?a to on nie daje, by powstrzyma? ich od zamarzni?cia na dworze. Korzystaj?c z tej chwili spokoju, gdy ani nie molestowa?a Silenta, ani on jej, ani ?adna tygryfica nie grozi?a jej ?mierci? w m?czarniach i ?aden Coy nie skaka? wokó? niej, przemy?la?a sobie kilka spraw. Hm, policzmy... Kuc, który si? jej podoba? by? od niej 32 lata starszy, mia? agresywn? jak nosoro?ec na prochach córk? w jej wieku, wyra?ne problemy z alkoholem, a jego ?ród?em utrzymania by?a karczma.... "No dobra, ale ?wietnie ca?uje, pami?taj" doda?a jeszcze. Reasumuj?c - mimo wielu wspania?ych zalet nie by? to ogier, jakiego by chcieli widzie? jej rodzice u jej boku.... Co w sumie by?o kolejn? zalet?. Ech, gdyby by? m?odszy...
-Chyba wreszcie doszli?my. - Stwierdzi?a oczywist? oczywisto??, gdy dotarli przed budynek z napisem "Kuccolo Brocio" nad drzwiami. Uch, wygl?da naprawd? elitarnie. "No có?, przekonamy si? jak wielkie zyski przynosi karczma" pomy?la?a.