Strona 38 z 42

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 23 maja 2013, o 17:06
przez Fire Hell
Fire podeszła do małego Blasta i magią wsadziła go na swój grzbiet tuż po tym jak umocowała na bokach swoje juki
-To do zobaczenia. Postaram się odstawić go w jednym kawałku-
Powiedziała żartobliwie i krąg z jej ognia otoczył ją i źrebaka by nagle się ścieśnić i zniknąć razem z dwójką w krótkim pochłonięciu całego światła z pomieszczenia, zupełnie jakby na sekundę zapanowała w pomieszczeniu ciemna noc.
Z.t z Blastam

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 23 maja 2013, o 18:22
przez Feather
/noobpost będzie pewnie, nie chce mi się przelogowywać :3/

- Papa ciociu i Blaście - pomachała im kopytkiem, gdy wychodzili, pociągając noskiem.
Również przytuliła ogiera, który stał się teraz jej ojcem i... przypomniała sobie o tym, co mówił Blast. A mianowicie - że tata może sprawić jej włosy.
- Tato... - podjęłą cichutko - chciałabym mieć grzywę i ogon...

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 23 maja 2013, o 19:59
przez Blue Shell
Ech... Po wypłakaniu tego i owego, nie mogąc nic wykrztusić, Blue w końcu zasypia wymęczona dniem i zdarzeniami. To było za dużo dla małej klaczki.

(Przepraszam za takiego posta, ale mam cholernie zły humor i nie mam na razie na nic pomysłu.)

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 24 maja 2013, o 10:42
przez Fire Blast
Tuli je mocno. Wie dokładnie jak się szuje Blue.
Sam stara się trzymać nerwy na wodzach.
Miał tez nadzieję, że Blast... odreaguje tym spacerem..
Zna swojego syna dobrze.. i niestety lubi mały chować swoje emocje.
Głaszcze swoje córeczki.

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 24 maja 2013, o 14:58
przez White
White dała się głaskac ojcu, to było strasznie przyjemne i przypominało jej Fiołeczkę, która również lubiła ją w ten sposób pieścić. Poza tym liczyła też, że w końcu Fire Blast poradzi coś na jej włosy no i...
Tak... była zbyt naiwna, by zrozumieć, że Fiołeczka i mama rodzeństwa już nigdy do nich nie powrócą...

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 27 maja 2013, o 16:21
przez Fire Blast
Przypomniał sobie co mówiła Fire o jego teraz przybranej córce.
Położłył kopytko na jej głowie.. powstał delikatny błysk... I powoli i opornie przedłużają jej się włosy do poziomu krótkiej grzywy, tak samo kładzie na nasadzie jej ogona kopytko i elektryczne błyski wchodzące w nią jak impulsy powoli przedłużają.i robią.krótki ogonek.. widać..na nim zmęczenie. Blue przykrywa kocykiem troskliwie i potem bierze, tuli dalej White i głaszcze.
- Córciu jaki chcesz mieć...kolor grzywy i ogona?- i cmoknął rodzicielski ją w czółko.
- I mam nadzieje że będę dobrym ojcem dla ciebie - tuli nadal czule i myśli też o stanie Blue.

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 28 maja 2013, o 21:37
przez White
White zachichotała, bowiem nieco ją to łaskotało. Polubiła te uczucie.
- Hmmm... czerwony! - powiedziała, macając swoją grzyweczkę i ogonek.

/wiem, ale meh/

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 28 maja 2013, o 22:00
przez Blast
Przejechał delikatnie po jej grzywien kopytkiem jak by jej ją poprawiał i elekyryczne błyski wchodzą w kosmki. Alchemią ktwi+ materii zaczyna zmieniać kolor...
Delikatnie tak samo po.jej ogonku skupiony przejechał kopytkiem zmieniając barwę.
Na koniec pochwycił ją i noskiem po brzuchu ją zaczął łaskotać.
Potem tak samo dmuchał w jej pępek jak mału bobaskowi.
- I jak córciu teraz ?- wyciągnął lusterko i położył przed nią. Potem.wziął połeczkę i odbijając od ziemi potem ściany i snow odbijając kopytem czeka na jej odpowiedź.
-tak np można bawić się samemu piłką.. ale można też rzucać do innych -

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 29 maja 2013, o 12:08
przez White
White wygięła łebek w górę, chichocząc. Strasznie łaskotało to w szyję, gdy kolorował jej grzywę. Podkurczyła również nogi, upadając, czując łaskotanie przy tyłku, w okolicy ogona. Ale czekała dzielnie, cierpliwie, nie uciekała.
- Hahahahahihihih długo jeheheszcze? - spytała przez śmiech.
I wtedy tatuś ją podniósł, trzymiąc brzuszkiem do góry. Uśmiechnęła się do niego niewinnie... w zasadzie, to pierwszy raz czuła się bezpieczna, gdy dotykał ją jakiś starszy ogier. Wcześniej by spanikowała, uciekła i robiłaby wszystko, by znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Teraz sama z radością odbierała niuchający jej brzuszek, śmiejąc się do rozpuku, oraz piszcząc jak myszka, gdy dmuchał w jej pępuszek.
Mała spojrzała w lustro.
- Ale... - pogładziła grzywę, trzęsąc ogonkiem - Ładne... dziękuję! - przytuliła przybranego ojca.
Następnie zeszła z niego i spojrzała na odbijającą się piłkę.
- A... ale jak? - spytała.

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 29 maja 2013, o 15:19
przez Fire Blast
-Bardzo prosto.. jeśli nie możesz jeszcze utrzymać kopytkiem weź w pyszczek..-wziął w pyszczek sam piłkę i trochę z pełnymi ustami mówi
- A putem u tuk.. rzucasz.- przekręca łepek i rzuca w ścianę.. od której piła się odbiła..gdy się potoczyła do niego wziął w pyszczek znów i tak po odbijał ale łapiąc piłkę od razu po odbiciu, potem podszedł i położył piłkę przed nią.
- Proszę kruszynko teraz możesz spróbować..-pogłaskał ją i czeka.

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 29 maja 2013, o 20:51
przez White
White zaczęła postępować zgodnie z instrukcjami ojca, skinąwszy na niego główką. Wzięła piłeczkę w pyszczek, zrobiła mały zamach, następnie wypuściła w drodze powrotnej gumową zabawkę i... piłka poleciała, odbiła się, wróciła, lecąc prosto w jej policzek. Coś w niej drgnęło, coś jakby szepczące u czubka głowy, nad nią. Mrowienie, światełko, chwilę później dziwne uczucie ulatywania czegoś, jakby gazo-cieczy z jej rogu. Piłka wisiała w powietrzu, tuż przed nią, otoczona czarną jak smoła aurą...
White drgnęła, bowiem przestraszyła się tego, co zrobiła, a piłka upadła.
- Ta... tatusiu, co się dzieje?

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 31 maja 2013, o 06:13
przez Fire Blast
Spojrzał na jej nagłe użycie lewitacji, nie był pewien czemu aura rogu była tak... Ciemna.
Podszedł i samemu wziął delikatnie lewitacją piłkę. Jego róg wygląda jak by bardzo opornie święcił się na ciemno-złoty kolor, tak sami auta wokół piłeczki którą trzyma. Tak trzymając piłkę lewitującą objął uspokajająco White.
- Córeczko spokojnie, to nic złego. Właśnie użyłaś magii- powiedział to w głosie nie kryjąc bycia dumnym.z niej.
- Ty, ja, Blast, Blue i Fire jesteśmy jednorożcami i możemy urzywać magii. Właśnie pokazuje zaklęcie które użyłaś.-pokazuje na otoczoną złotawą magią piłkę.
- To jest lewitacja, pozwala podnosić przedmioty, gdy używamy zaklęć nasze rogi otoczone są magią, i każdy ma swój własny kolor jej. - lekko skrzyżował swój róg z jej i delikatnie potarł je o siebie.
- Magia wypływa znaszych rogów prosto z nas samych. Mamy rogi po.to.by tą magię kierować i kontrolować.-
Położył się na grzbiecie i White usadowił sobie na klatce piersiowej i tak uspokajająco tuli i głaszcze.

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 31 maja 2013, o 13:47
przez White
Poczuła coś dziwnego, coś przyjemnego, gdy tak pocierął ją swoim rogiem. Odsunęła się błyskawicznie, przypomniało jej się laboratorium.
- Tato... nie rób mi tak, proszę... - powiedziała z przestrachem w głosie.
Następnie mimo wszystko White wtuliła się w ojca, gdy usadowił ją na sobie.
- Jak ja mam zrobić to jeszcze raz? Chciałabym umieć tak czarować jak ty, albo Blast. Tato, jest zaklęcie, które znajduje Fiołeczki i mamę Blue i Blasta? Może w ten sposób się znajdą?
White właśnie zaczęła obmyślać przegienialny plan znalezienia obydwu klaczy, za pomocą czarów. Najpierw musiałaby stać się potężną czarodziejką, pójść do szkoły magii i pokonać złego czarnoksiężnika. A potem wszystko pójdzie z górki...

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 31 maja 2013, o 15:27
przez Fire Blast
Zastanowił się nad jej reakcją... Jego róg.. był.trochę nieczuły z powodu małego talentu do zaklęć i rażenia nerwów spowodowanych alchemią. Ale złożył całość do kupy. Będzie musiał potem pójść z nią do ginekologa... Choć... Nie jest pewien czy mała nie przestraszyć się lekarza...musi też założyć jej kartę zdrowia...zrobić wszystkie badania by sprawdzić oficjalnie jej stan zdrowia... Wypełnić papiery adopcyjne... Kupić większe ubezpieczenie... kupić dzieciom ubranka.. książki.. nowe... Założyć nowy sklep alchemiczny z kuźnią...załatwić...dom... Urządzić im pokoje nawet gdyby po tym musiał spać samemu na podłodze... Tyle rzeczy dla samotnego ojca trójki dzieci...ale warto... Pogłaskał jeszcze raz White.
- Dobrze... Nie zrobię już tak, ale musisz mi trochę powiedzieć co mogę a co nie..bo widzisz jako twój rodzic dopiero ciebie poznaje... Ty też mnie poznajesz powoli... I chce być jak najlepszym ojcem dla ciebie White...Zaklęcia... Nie wszystko potrafią ale tylko najwięksi wiedzą co może magia a co nie. White może nawet w zaklęciach będziesz lepsza odemnie. Z zaklęć potrafię tylko lewitację, resztę to alchemia. Ja lewitować nauczyłem się takim pewnym sposobem. Zamykasz się oczy i próbujesz wyobrazić i przypomnieć wszystko co cie miłego w życiu spotkało. Uczucie związane z tymi wydarzeniami niech cię wypełnią by czuć się przepełnionym od kopyt po głowę radością. Potem całe to uczucie z siebie spróbuj przelać do rogu wyobrażając sobie żę mile odczucia płyną w róg... W tedy mi się róg zapalił. Gdy już róg mi się świecił spróbowałem.sobie wyobrazić że to comam w rogu wędruje do przedmiotu który chcę podnieść i obejmuje go jak troskliwe kopyta i podnosi do góry. Za pierwszym razem az tak dobrze nie podniosłem ale za którymś już jakoś podnosiłem jabłko- glaszcze nadal troskliwie i czeka na jej ewentualne próby i na odpowiedź co może a co nie...nie chce w końcu ją skrzywdzić a przy okazji może więcej się dowie o córeczce.

Re: Sweet Lullaby's daycare & nursery

PostNapisane: 31 maja 2013, o 19:14
przez White
- Rozumiem, spróbuję... - wybełkotała, jakby nieco smutna, bądź jakby ktoś niedawno ją zbił.
W jej oczach była wyczuwalna iskra obaw, smutku, lęku. Bała się. Bała się własnego ojca przez czyny tego, który traktował ją całe - choć krótkie - życie jak zabawkę. Cały czas, traktowana jak zwierzątko, jakby nie była kucykiem, a tylko obiektem badawczym, który nie myśli, który nie ma swojego wnętrza. Choć w istocie była eksperymentem...
Gdyby nie Fiołeczka, nigdy nie zaznałaby matczynej miłości. Jeno spotykałaby ją dalej krzywda, która spadała na nią przez ochydnego, obrzydliwego doktora o włochatych myślach, co wieczór przychodzącego do jej celi, by zaspokajać swoje popędy. Każdy dotyk, gdyby nie Fiołeczka, byłby dla niej obrzydliwy, każde pogłaskanie dawałoby przeczucie, że kopytko skręci zaraz między jej uda, bądź na róg. Każdy buziak kojarzyłby się jej z obleśnymi wargami naukowca, które ssą jej szyję, które zmierzają ku jej intymnym partią. Każde wzięcie "na barana" byłoby dla niej ruchem, który zgina jej kark, między niezaspokojone ciało...
White odskoczyła od ojca, czując, jak głaszcze ją. Kopytko ojca odsunęła odruchowo magią. Aż rąbnęło w podłogę...
- NIE! - ryknęła i wbiegła pod stół, płacząc - NIC MI NIE RÓB, NIE PATRZ, IIDŹ! - wrzeszczała histerycznie, bijąc w podłogę.