przez White » 31 maja 2013, o 19:14
- Rozumiem, spróbuję... - wybełkotała, jakby nieco smutna, bądź jakby ktoś niedawno ją zbił.
W jej oczach była wyczuwalna iskra obaw, smutku, lęku. Bała się. Bała się własnego ojca przez czyny tego, który traktował ją całe - choć krótkie - życie jak zabawkę. Cały czas, traktowana jak zwierzątko, jakby nie była kucykiem, a tylko obiektem badawczym, który nie myśli, który nie ma swojego wnętrza. Choć w istocie była eksperymentem...
Gdyby nie Fiołeczka, nigdy nie zaznałaby matczynej miłości. Jeno spotykałaby ją dalej krzywda, która spadała na nią przez ochydnego, obrzydliwego doktora o włochatych myślach, co wieczór przychodzącego do jej celi, by zaspokajać swoje popędy. Każdy dotyk, gdyby nie Fiołeczka, byłby dla niej obrzydliwy, każde pogłaskanie dawałoby przeczucie, że kopytko skręci zaraz między jej uda, bądź na róg. Każdy buziak kojarzyłby się jej z obleśnymi wargami naukowca, które ssą jej szyję, które zmierzają ku jej intymnym partią. Każde wzięcie "na barana" byłoby dla niej ruchem, który zgina jej kark, między niezaspokojone ciało...
White odskoczyła od ojca, czując, jak głaszcze ją. Kopytko ojca odsunęła odruchowo magią. Aż rąbnęło w podłogę...
- NIE! - ryknęła i wbiegła pod stół, płacząc - NIC MI NIE RÓB, NIE PATRZ, IIDŹ! - wrzeszczała histerycznie, bijąc w podłogę.
-multi Feathera-