Bar "Pod z?amanym rogiem"

Canterlot to potężne, ogromne miasto. Nigdy nie byliście w większym kucykowym mieście. Logicznym więc jest, że usiany jest rozmaitymi uliczkami, czy to często uczęszczanymi czy też takimi spod ciemnej gwiazdy. Łatwo tu się zgubić, a ślepych zaułków jest pełno.

Moderatorzy: Kojira, Reetmine, Tali, Sal Ghatorr

Re: Bar "Pod z?amanym rogiem"

Postprzez QuietWord » 14 lis 2011, o 00:34

"Co za idiot? trzeba by? by tak nazwa? bar. I to jeszcze w Canterlot. W Canterlot! No, ale przecie? mówi? o w?asnym szefie, naprawd? bardzo si? stara? by to wygl?da?o normalnie. Tylko gdyby nie ten jego przesadny rasizm..."Pomy?la? przygl?daj?c si? jednemu z budynków na którym wisia? szyld przedstawiaj?cy, jak?eby inaczej, z?amany róg jednoro?ca.
Wszed? bez oporów do wn?trza baru, wiedzia? ?e i tak mu tu nic nie grozi. Przed wej?ciem do baru, wbrew pozorom nie znajdowa? si? nikt kto by sprawdza? kto wchodzi. Klientela sama wyrzuca?a "niepo??dane elementy", jak to tu nazywano jednoro?ce. Ka?dy w tej bran?y musia? si? wykazywa? rasizmem w pewnym stopniu.
Wn?trzu trudno by?o co? zarzuci?, mia?o wszystko to co powinna podrz?dna speluna. Pó?mrok, mnóstwo stolików z nierzadko krzywymi nogami, specyficzny zapach. Oraz poka?ny, acz szemrany barek. Rozejrza? si? po wn?trzu, przy jednym ze stolików w najlepsze drzema? kelner. Ciemnoniebieski kuc, o kremowej grzywie. Kr?c?c g?ow? podszed? do niego i szturchn?? go by obudzi?.
-Z szefem chcia?em si? widzie?.-Powiedzia? szturchaj?c go uparcie w rami?. NA co ten zareagowa? jedynie podniesieniem jednej z powiek, po czym kopytem machn?? na drzwi prowadz?ce na zaplecze.
Word pokr?ci? g?ow? i przeszed? przez drzwi do ciemnego korytarza, wype?nionego po obu stronach drzwiami. Bez wahania podszed? do jednych z drzwi i wszed? nie pukaj?c.
W pomieszczeniu panowa? pó?mrok, rozja?niany przez jedn? ze ?wieczek. Przy biurku zawalonym mnóstwem kartek papierów, w wi?kszo?ci pustych, siedzia? siwy kuc. I raczej nie by? siwy naturalnie, tylko ze staro?ci. Przygl?da? si? Quiet'owi z zaciekawienie i u?miechn?? si? bezz?bnie.
-Word. Jak zawsze przed terminem. Gdyby? przyby? jeszcze wcze?niej to by ciebie wys?ali na front.-Powiedzia? spokojnym g?osem, z zaciekawieniem spogl?daj?c na torb? u jego boku.-Poka? no mi co tam masz.
Quiet podszed? pos?usznie do biurka i odpi?? torb?. Po?o?y? j? na stole czekaj?c na dalsze polecenia. Wiedzia? ?e szefa nie nale?y pop?dza?. Ten si? przygl?da? mu z zastanowieniem.
-Wiesz ?e miesi?c temu wys?a?em w twoj? stron? Kyrie? Bardzo chcia?a si? z tob? spotka?...
-Lito?ci, naprawd?. Szefie, ja rozumiem twoj? postaw?... Ale prosz?, nie swataj mnie. A na pewno nie z wspó?pracownikami.
-Ta, dobra, dobra, i tak j? jeszcze na ciebie kiedy? na?l?. Kiedy sko?czy si? ta ca?a zawierucha. Teraz zmykaj.
-Tak normalnie? Bez rozkazów zwrotnych, bez listów i pos?a??
-Czego si? spodziewa?e?? Biegasz bez przerwy dla mnie przez ostatnie trzy lata. Nie licz?c tego epizodu z t? klaczk?, ale ka?dy ma s?abo?ci. Powiedzmy ?e przenosz? ciebie tymczasowo w stan spoczynku. Znajd? sobie jak?? mi?? klacz, najlepiej twojej rasy. Tym jednoro?com...
-...nie mo?na ufa?. Wiem szefie. B?d? pami?ta?. Jak zawsze.-Powiedzia? po czym wyszed? z gabinetu. Zza zamkni?tych drzwi dos?ysza? kaszel. Wszyscy wiedzieli ?e szef od dawna jest chory, ale jego duma nie pozwala mu zwróci? si? do innych po lekarstwo, które najpewniej b?dzie udzia?em jednoro?ca. Wychodz?c z zaplecza podszed? do barku, z którego wyci?gn?? butelk? z nalewk?. Nie wiedzia? jak?, nie obchodzi?o go to. Usiad? przy stoliku na którym siedzia? kelner i wypi? z gwinta kilka ?yków. Z przyjemno?ci? odnotowa? ?e trunek przyjemnie pali w gardle, a ciep?o rozchodzi si? po ca?ym wn?trzu.

Dodane po 1 godzinach 50 minutach:

-I jak, szef dalej wrakiem?-Zapyta? si? ciemnoniebieski zachrypni?tym g?osem. ?mierdzia?o od niego alkoholem. Quiet skrzywi? si? czuj?c dobywaj?c? si? od kuca mieszank? trunków. Po?owa z nich zapewne nawet nie przesz?a przez gard?o.
-Ty tez jeste? wrakiem, jak mo?esz w tym stanie obs?ugiwa? klientel??
-W?a?nie ?e mog?, o popatrz.-Powiedzia? po czym z najwy?szym wysi?kiem odbi? si? od sto?u i wykona? kilka chwiejnych kroków, by zaraz potem mie? kontakt z pod?og? ca?ym spodem cia?a. J?kn?? bole?nie.
-Nie ruszaj si?. Dzi? i tak nie b?dziesz mia? klientów.
-Ale dlaczego, przecie? zawsze przychodzili...
-Bo ?o?nierze ruszyli na pó?noc. W?tpi? by ktokolwiek oprócz tych armijnych pijusów do was zagl?da?.
-Aha... Szkoda. Czyli dlatego wczoraj tak mocno pili.-Wypowiedzia?, po czym z wielkim wysi?kiem próbowa? wsta?. Nie da? rady ponownie, wi?c po?o?y? si? na plecach, tak by mie? w miar? dobry widok na reszt? pomieszczenia. Obserwowa? z pewn? chciwo?ci? butelk? z której Word poci?gn?? kolejnego ?yka.
-Eh, cholera. Znowu o tym samym mówi?.
-Starzy ludzie ju? tak maj?.
-Wiem, ale on chcia? mnie swata?. Swata?, rozumiesz?
-Ciszej kucu, prosz? ci?...
-Przepraszam, ale mnie to ju? troch? irytuje. Wiesz ?e chcia? mnie wyswata? z Kyrie?
-Nie wiem co w tym dziwnego, fajna klacz...
-Ona zaledwie szesna?cie lat!
-C?????... sam zaczyna?e? m?odziej tu pracowa?. Byliby?cie ?wietn? par?. Bezlito?nie spokojny gadu?a i nerwowa klaczka.
-Ja nie wiem po co w ogóle z tob? o tym rozmawiam...
-Bo potrzebujesz si? wy?ali?, a ja jestem do tego celu odpowiednio trze?wy.
Quiet spojrza? si? na kelnera kosym wzrokiem, po czym machn?? oboj?tnie kopytem. Wypi? kilka kolejnych kilka ?yków z butelki i odetchn?? g??biej. Pokr?ci? g?ow? z niedowierzaniem.
-Cholera, za mi?kki jestem do tej roboty...
-Jak po?owa z nas.
-Heh. Jeste? zabawniejszy na kacu ni? po pijaku, czy nawet na trze?wo.
-Taka praca. Cz??ciej jetem skacowany i pijany ni? trze?wy.-Kelner odkaszln?? lekko i spojrza? si? w stron? barku, po czym zacz?? w jego kierunku pe?zn??. Bo raczej trudno by?o to nazwa? chocia?by czo?ganiem si?.-Ale co ci przeszkadza w?a?ciwie w ustatkowaniu si?? Jeste? m?ody, zdrowy, na pewno spotka?e? kilka klaczy z którymi chcia?by? sp?dzi? wi?cej czasu...
-Prosz? ci?. Nie zaczynaj.
-Ale chyba nie chodzi o prac?? Wystarczy ?e powiesz ?e jeste? kupcem, wtedy wszystko b?dzie w porz?dku. Ja na przyk?ad mówi? swojej kochanej... cholera, zapomnia?em jak ma na imi?... w ka?dym razie mówi? jej ?e pracuj? w barze. I si? nie wnerwia jak nie wracam do domu. Rozumie ?e to ci??ka praca.
-A jaka b?dzie szcz??liwa gdy dostanie odszkodowanie z powodu twojej nag?ej ?mierci. Z powodu niewydolno?ci wielonarz?dowej spowodowanej ci??kim przepiciem.
-Przesadzasz... Nareszcie...-Wyst?ka? kiedy doczo?ga? si? do barku. Oddycha? ci??ko przygotowuj?c si? do kolejnego wysi?ku. Zacz?? si? podnosi?, pomagaj?c sobie chwytaniem poszczególnych pó?ek i szafek.-Moim zdaniem, zbyt powa?nie do tego podchodzisz. Wyluzuj... troch?... Jak b?dziesz taki spi?ty to ci... ?y?ka p?knie...-Kiedy tylko sta? wystarczaj?co wysoko, chwyci? w z?by jedn? z butelek. Jakim? cudem uda?o mu si? j? postawi? na szynku nie t?uk?c jej przy okazji. Oddycha? ci??ko, jak po nie wiadomo jakim wysi?ku.
-Brawo. A jak zamierzasz j? otworzy??
Ciemnoniebieski kuc z miejsca zmarkotnia?, po?o?y? g?ow? na szynku i z ut?sknieniem wpatrywa? si? w butelk?. Quiet wypi? kolejnych kilka ?yków z swojej butelki.
-Quieeeeetttt...
-Nie.
-No ale, Quieeeetttt...
-Mówi? ci ?e nie.
-Nie b?d? jednoro?ec i otwórz to dla mnie...
Quiet pokr?ci? g?ow? i wypi? do ko?ca zawarto?? swojej butelki. Podszed? do ledwie ?ywego kelnera i otworzy? mu butelk? z dziwnie pachn?cym trunkiem. Ten zaraz si? przyssa? do niej. Po krótkiej chwili powiedzia? z wyrazem niesamowitego szcz??cia na pysku.
-Quiet, jeste? wielki. Powiem ci co? w sekrecie.
-Dajesz.
-Niedaleko otworzyli burdel. Id? si? zabaw. B?dziesz wniebowzi?ty... Maj? tam takie mi?e klacze, na pewno ci si? jaka? spodoba.
-W?tpi?. Ale dzi?ki za informacje.-Powiedzia? u?miechaj?c si? w stron? kelnera, który najwidoczniej robi? równie? za barmana.
Pokr?ci? z niedowierzaniem g?ow? i wyszed? z baru, mia? wra?enie ?e ca?y prze?mierdn?? woni? która si? wydobywa?a od jego niedawnego rozmówcy. Rozejrza? si? po okolicy i zacz?? i?? gdzie go kopyta ponios?.

[zt]
Avatar użytkownika
QuietWord
Wędrowiec
 
Posty: 847
Dołączył(a): 15 paź 2011, o 10:32
Płeć: Nieustawiona
Uroczy Znaczek: Zapisany zwój
Lubi: Spokój, towarzystwo Shiver
Nie Lubi: Tłoku, zwracania na siebie uwagi
Strach: Magia
Stan: Zakochany w Shiver
Koneksje Rodzinne: Rodzina Word
Rasa: Ziemniak, pyra, kartofel, bulwa
Charakter: Praworządny neutralny

Powrót do Uliczki

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron