Czasy Kwitnącej Wiśni

Odpowiedz


To pytanie służy do uniemożliwienia automatycznego wysyłania formularza przez boty spamujące.
Uśmieszki
:-) ;-) :-> :-D :-P :-o :mrgreen: :lol: :-( :-| :-/ :-? :-x :shock: :cry: :oops: 8-) :evil: :roll: :!: :?: :idea: :arrow:
BBCode jest włączony
[img] jest włączony
[flash] jest wyłączony
[url] jest włączony
Uśmieszki są włączone
Przegląd wątku
   

Rozszerz widok Przegląd wątku: Czasy Kwitnącej Wiśni

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez SomePony » 27 lip 2013, o 15:15

-Tei, weź zgiń.-powiedziała po dostania szmatą.-Nawet nie dajesz mi jej zadowolić, chciałabym zginęła to no.. Sam jesteś idiotą. Musiałeś się tu wpraszać?Co z tego, że to Twój dom..-prychnęła po czym wzbiła się w powietrze, przecinając chmurę dymu. Stanęła obok kuca, miała ochotę wrzucić go w ogień tak by się z niego szybko nie wyszedł, jednak stwierdziła że On może się jeszcze przydać.-Panie wszechwiedzący jakieś sugestie? Czy otwieramy drzwi, dostajemy płonącą kulą w pysk i umieramy na miejscu?-rzuciła radośnie w stronę kuca, po czym starała sie otworzyć drzwi stając do nich bokiem(czyli przy skrzydle drzwiowym), by nie dostać płomieniem.

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez Tea Charmer » 27 lip 2013, o 14:58

Otwarcie okien niewiele dało. Dym tak jak wcześniej powoli uciekał przez dziurę w suficie.
- Co Ty chciałaś w ten sposób osiągnąć? Leć otworzyć okna w innych pokojach, może to też pomoże. - rzuciła złośliwie - Oh, nie... czemu on musi tak psuć zabawę? - dodała wyrażnie zawiedzionym głosem.
W tym momencie na Some spadło kilka litrów wody, po czym samo wiadro uderzyło ją w głowę. Na dół zeskoczył Tei, lądując obok niej. Zachwiał się lekko i syknął z bólu. Strzęp materiału, którym miał obwiązane ramię przesiąknięty był krwią. Rzucił jej mokrą szmatą w twarz. Sam miał taką, przewiązaną na pyszczku, by chronić drogi oddechowe. Rzucił jakiś, z pewnością złośliwy, komentarz. Klacz nie zrozumiała większości tego co powiedział, ale była pewna, że usłyszała kilkukrotnie wypowiedziane słowo "idiotka". Tei od razu zabrał się do rozrzucania, przyniesionych wcześniej przez nią, mokrych teraz szmat. Tworzył z nich w miarę bezpieczną drogę wybierając miejsca, gdzie ogień był najsłabszy. Powoli zbliżał się do skarbca przeskakując z jednej szmaty na drugą.
- Biorąc pod uwagę, że ogień nie sięga zbyt wysoko, możesz polecieć. Będzie bezpieczniej. - było to bardziej polecenie niż propozycja. Sam dotarł już prawie do ciężkich drzwi.

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez SomePony » 27 lip 2013, o 08:54

Kaszlnęła głośno.-Wiesz, bycie pegazem wcale nie jest pomocne w płynącym pomieszczeniu, ogień się podsyca przez skrzydła.-wydukała i wróciła się na górę. Otworzyła wszystkie okna jakie tylko mogła, by dym zniknął. Następnie zaczęła szukać szmat, dywanów, materiałów. Gdy jaki kolwiek znalazła zarzuciła na dole, by przydusily ogień. Wyselekcjonowała materiały które nie były łatwe w zapaleniu. Owinęła kopytka w szmaty i ponownie zeszła (Tak, zeszła. Po ostatniej próbie stwierdziła, że używanie skrzydeł przy ogniu nie jest mądre, chyba że liczy się jej życie.)

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez Tea Charmer » 26 lip 2013, o 23:48

Gdy zaczęła machać skrzydłami podsyciło to płomienie, które buchnęły niebezpiecznie blisko niej. Dym, choć w nieznacznie mniejszych ilościach, wciąż dostawał się do jej płuc, pył oblepiał jej nozdrza i oczy. Brak tlenu nie wpływał na nią dobrze. Podłoga po której szła była rozżarzona i parzyła jej kopyta. Ogień nie przestawał płonąć. Już po chwili nie miała miejsca by iść dalej. Znów usłyszała chichot, tym razem stłumiony.
- Wybacz. Zwyczajnie bawi mnie twoje zachowanie. Teraz na przykład idziesz po płonącej podłodze, pegazie. - Szczególnie zaakcentowała słowa "idziesz" i "pegazie". Tym razem nie udało jej się powstrzymać śmiechu. -...machasz skrzydłami nad ogniem, ot tak wchodzisz do pomieszczenia pełnego dymu. Jesteś naprawdę pocieszna. - Ostatnie zdanie wymówiła przesłodzonym głosem, takim jak mówi się do dziecka.

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez SomePony » 26 lip 2013, o 22:26

Zaczęła machać gwałtownie ogonem, gdy ogień zaczął ją mocniej "podpiekać" pisnęła i przewróciła się na plecy, by ugasić płonący ogon. -Czy Ty zawsze tak masz?! Jeszcze perfidnie się śmiejesz!-powiedziała krztusząc się dymem. Machała skrzydłami by się go pozbyć, gdy w miarę odzyskała tlen wzięła głębszy oddech, wypuszczając go powoli. Nie chciała patrzyć na ogon, nadal czuła ciepło a do tego, zapach palących się włosów. Upewniając się, że ma w miarę stabilne podłoże schodziła pomału rozgarniając powietrze z jednym kopytkiem przy nosie, by żar nie buchnął jej prosto w pyszczek.-Jeśli Cię dorwę.. Mam nadzieję, że będziesz cierpiała bardziej odemnie!-powiedziała sama do siebie. Chcąc upewnić się, że samica czyta w jej myślach.

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez Tea Charmer » 26 lip 2013, o 22:16

W miejscu, gdzie Some przebiła się przez podłogę znajdowała się wysoka półka. Klacz przewróciła ją, uderzając w nią całym swoim impetem. Półka chwilowo stworzyła bezpieczne miejsce do wylądowania. Gwałtowne wejście Some sprawiło, że w powietrze wzbiła się chmura pyłu, który wraz z dymem przesłonił nieco widok i coraz bardziej utrudniał oddychanie. Widziała niewyraźnie wejście do skarbca kilka metrów przed sobą. Drewniana podłoga wokół płonęła, jednak ogień nie sięgał zbyt wysoko, poza miejscem, w którym z pewnością leżał strażnik, gdzie teraz znajdowała się ściana ognia i płonących belek. Prawdopodobnie od nich zajął się jej ogon, gdy wpadła na dół.
- Udusisz się, czy spłoniesz? - powiedziała ta sama klacz, której głos słyszała wcześniej - A może udusisz się i spłoniesz? - Dorzuciła rozradowanym głosem. Znów zachichotała. - Ale milej by było gdybyś mnie zaskoczyła umierając w jeszcze inny sposób. Wykaż się.
Półka powoli trawiona przez ogień trzeszczała cicho. W pomieszczeniu znajdowało się coraz więcej dymu.

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez SomePony » 26 lip 2013, o 21:05

-Że niby jak to? Ej, kim Ty jesteś? W kulki sobie lecisz?!-krzyknęła z wściekłości. -Uhh.. Mam iść do skarbca, budynek płonie. Świetnie. To że myślę o płonących rzeczach, wcale nie wyraża mojej chęci do tego!-pomyślała dreptając nerwowo w miejscu.-Uhh.. Chwila, jeśli pójdę na górę i deski będą w miare chwycone przez płomienie może uda mi się tam dostać...-powiedziała i pobiegła schodami na górę. Wzbiła się w powietrze i uderzyła z impetem w deski. Skakała po nich jakby miała ADHD, póki nie rozpadły się pod jej ciężarem, nucąc:
Każdy konik gniady
Gubi w śniegu ślady.
Każdy konik płowy
ma złote podkowy.
Każdy konik siwy
ma różę u grzywy.
Spójrz, jak w końskich chrapach
Płynie róży zapach!

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez Tea Charmer » 26 lip 2013, o 20:46

Ostrze gładko wbiło się w pierś oszołomionego strażnika. Zdążył jeszcze wydać okrzyk zaskoczenia gdy trysnęła fontanna krwi, po czym osunął się na ziemię. W tym momencie Some usłyszała chichot. Chichot klaczy. Nie była pewna czy zna ten głos. Nie mogła być pewna czy w ogóle coś słyszała, ale zaraz potem chichot powtórzył się. Dłużej. Wyraźniej. Docierał do niej ze wszystkich stron. A może to tylko w jej głowie? Z pewnością nie miało to nic wspólnego ze sposobem, w jaki kontaktował się z nią Tea. Gdy chichot ucichł usłyszała jej delikatny, rozradowany głos:
-Wspominałaś o płomieniach? Całkiem dobry pomysł... - Krew zabitego przed chwilą strażnika zaczęła zmieniać kolor. Stała się przeźroczysta. - Proszę bardzo - powiedziała z jeszcze większą radością w głosie.
Ciecz wciąż wyciekająca z rany wartownika zaczęła płonąć. Trzask ognia mieszał się z nieustającym chichotem gdy płomienie ogarniały coraz większą powierzchnię, uniemożliwiając wejście do skarbca.

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez SomePony » 13 lip 2013, o 11:40

-Całkiem nieźle urządzone, chociaż zrobiła bym to lepiej.-pomyślała, przekraczając próg domu. Nie myśląc poleciała w dół schodów. To co tam zobaczyła, wydało jej się tylko kolejną dziwną myślą, przebłyskiem.-Jakie to.. śliczne? Nie, normalny kuc by tak nie powiedział. Odrażające? Już prędzej.. To jego skarbiec? Jakoś ma słabą obronę, hem.. Ciekawe co On tam trzyma. -pomyślała. Z dziwnym uśmiechem, trzymając w kopytku tanto, rzuciła się w stronę strażnika. Starała się celować w serce, by tak jak u innych obecnych nieżyjących kuców, powstała piękna czerwona fontanna. Żałowała, że nie mogła sprawić, by także zakrztusił się własnymi wnętrznościami. Klacz taka jak Ona nie mogła pozwolić, by czyjeś wnętrzności pobrudziły jej sierść, nawet jeśli była to kolejna krwawa myśl.

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez Tea Charmer » 12 lip 2013, o 22:37

Gdy czarno-biała pegazica doleciała na miejsce strażnicy Mistrza byli zbyt zajęci ochroną samego mistrza aby zwrócić uwagę jak Some wchodzi do jego domu. Znalazłaś tam schody prowadzące w dół do skarbca. O dziwo tam byli jacyś straznicy. A nawet sześciu strażników. Uzbrojonych strażników. Uzbrojonych w niezwykle ostre miecze i wyszkolonych by bronić skarbca nawet za cenę własnego życia. Na nieszczęście dla pięciu z nich i na szczęście dla Some dzień zapłaty przyszedł akurat w tym momencie. Stało się tak ponieważ belki które podpierały sufit spadły na pięciu strażników wgniatając ich wnętrzności które wypluwali krztusząc się. Jedynemu pozostałemu przy życiu strażnikowi spadła na głowę cegła ogłuszając go na chwilę. To była idealna szansa dla Some by z tego skorzystać..

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez SomePony » 8 lip 2013, o 13:53

-Jaka śliczna wioska, te budynki.są z drewna czy coś? Hem... Ładnie by płonęły, Tea dało by się załatwić by w naszych czasach coś podpalić z podobnym efektem jaki byłby tu?-pomyślała. Podążała spokojnie za Teiem.
- Czy ja powiedziałam, że życzę mu śmierci? Po prostu śmierć mnie fascynuje, w sumie to przez niego miałam z nią kontakt i chyba niedługo znów będzie mi Ona pisana. - powiedziała z lekkim smutkiem, który przerwał wartownik.
-Wiii, chociaż w sumie nie wii. Mam uciekać, a nawet nie wiem o co chodzi, w sumie niegdy nie wiedziałam. Nie ważne, chociazr raz się skup Some, masz biec tam i uciec, to że On umiera musi być zaplanowane, skoro wie, że tak ma być. Pozostaję jeszcze jedna kwestia, to takie coś. Do czego służy? -kolejny natłok myśli nasuwal się klaczy podczas gdy biegła we wskazanym kierunku, po chwili wzbiła się w powietrze i szybowała nad głowami Tei i wartownika. Otworzyła kopytkami, tanto. Spodziewała się tego co dostała. Mały nóż lub sztylet w kopytku pegaz i jej brak wcześniejszego kontaktu z bronią mógł skończyć się katastrofą.

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez Tea Charmer » 8 lip 2013, o 12:32

Obrazek
Po wyjściu z lochów więziennych szłaś za Teiem w górę do wyjścia z podziemi. Gdy ten otworzył drzwi jasne promienie słoneczne oślepiły cię na chwilę. Gdy twój wzrok wrócił do normalności twoim oczom ukazał się widok niewielkiej wioski położonej w górach liczącej kilka niewielkich domków. Wreszcie mogłaś też zobaczyć jak właściwie wygląda Tei. Po twojej ostatniej wypowiedzi przestał się odzywać tylko rzucił ci pogardliwy wzrok. Tea też zamilkł i nie odpowiadał. W końcu ciszę przerwał Tei mówiąc teraz z wyraźną pogardą podszytą smutkiem

[TEI CHARMERISU]
Obrazek
- Przykro mi z powodu Tea że ma żonę która życzy mu śmierci i to w tak tragicznych okolicznościach. I zastanawiałem się nie raz co by było gdyby budynek a nawet cała wioska stanęła w ogniu. Szkolę ogierów aby wiedzieli że takie rzeczy mogą stać się w każdym momencie. I że śmierć przychodzi niespodziewanie. I że nie oszczędza nikogo. I że żyjemy w czasach w których śmierć jest czymś częstym. I nie mów mi o śmierci bo widziałem jej więcej niż ty.

Nagle wypowiedź Teia została przerwana przez biegnącego w stronę domu Mistrza rannego wartownika. Zauważyłaś że Tei zrobił nad wyraz poważną minę.

-Zaczyna się. Szybko, musimy cię stąd wydostać. Musimy dotrzeć do skarbca zanim- Aaagrh! Umh.. Nie lubię tego momentu..- Powiedział przez zaciśnięte zęby Tei któremu właśnie wystawała strzała z przedramienia krwawiąc jego białe ubranie - Musimy biec w tamtym kierunku zanim nas zabiją. Trzymaj, mam nadzieję że umiesz się tym obsługiwać.. - Odparł neigpończyk podając ci swoje własne tanto i kulejąc podążył w tym samym kierunku co wartownik

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez SomePony » 28 cze 2013, o 18:33

-Tea kochanie.. Twoja jaźń jest bardziej nie ogarnięta odemnie. Nawet nie sądziłam, że to możliwe.. -opowiedziała podnosząc się z podłogi. -Chciałbyś by mnie zabito? -powiedziała idąc za Tei. -W sumie to już nie raz zastanawiałam się nad śmiercią przez swojego męża. Widziałam jak umierał i szczerze mówiąc lubię to co widziałam, ze świadomością, że razem z nim umierałeś Ty.-powiedziała uśmiechając się. -Skoro masz mnie za idiotkę to każ mi szybko myśleć, to mi lepiej wychodzi. Jestem chaotyczna i jestem z tego powodu szczęśliwa. Zastanawiałeś się co byś zrobił gdyby te budynek stanął w ogniu? Oh, albo na przykład sufit zaczął się walić? Albo coś na Ciebie spadło i wgniotło w podłogę miażdżąc Twoje wnętrzności, które byś wypluł krztusząc się?-jej pyszczek promieniał radością. -Chociaż to mało prawdopodobne i warto pomyśleć o czymś przyjemniejszym, na przykład o swoich bliskich.. Chociaż lepiej mi się myśli o innych rzeczach, na przykład o Twojej śmierci. Nie żebym tego chciała czy coś, ale słodko brzmi Twoje błaganie o litość w mojej głowie.. -powiedziała idąc wesoło za ogierem. Podrapała się po łebku i stanęła na chwilę. -Tea.. Coś jest nie halo, ja to czuję.. -pomyślała idąc dalej, nieco osowiała.

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez Tea Charmer » 28 cze 2013, o 18:00

Neighpończyk westchnął głęboko

[TEI CHARMERISU]
Obrazek

-Ech.. a tak dobrze ci szło.. Cóż, Tea wisi mi za to coś porządnego. A, i to że jesteśmy teraz w przeszłości nie oznacza że ja jestem Tea z przeszłości. Ja po prostu jestem osobną jaźnią, osobnym bytem. I to że teraz akcja dzieje się w przeszłości nie oznacza że cofnęłaś się w czasie. Po prostu trafiłaś do rzeczywistości sprzed paru epok by poznać swoją historię. Wszystko co tu widzisz to są zmaterializowane wspomnienia gdzie ja i ty jesteśmy jedynymi kucami które są prawdziwe. Z tym że ja tu mieszkam bo mi tu wygodnie. W każdym razie.. - powiedział po wytłumaczeniu czarno białej-klaczy co nieco przewracając oczyma - ..tak, jesteś idiotką i mam niejeden argument by to udowodnić. Ale teraz nie czas na to, chciałaś ponoć poznać co nieco o sobie a im szybciej to zrobisz tym szybciej będę mieć cię z głowy i tym szybciej będę mógł zwyzywać Tea że mi ciebie tu przysłał.. Idziemy po twoją różę. Idź za mną chyba że chcesz by ci odcięto jakąś część ciała. Znając ciebie nie trzeba by było na to długo czekać.. - rzucił otwierając celę i wychodząc z lochów czekając przed drzwiami.

-A więc widzę że poznałaś Teia my dear.. - Usłyszała w swojej głowie głos Tea Some. - To miło. Znienawidzicie się wzajemnie. - Powiedział poprzez wisior nieco rozradowanym głosem Herbaciarz.

Re: Czasy Kwitnącej Wiśni

Post przez SomePony » 19 cze 2013, o 06:32

-Wybacz za moje chaotyczne wypowiedzi, nie jestem przystosowana do życia w lochu, a tym bardziej wśród karaluchów i szczurów... -mruknęła podirytowana. -Co do róży.. Nie przyda Wam się, w tych czasach jest bezuzwyteczna. Ah, i pytanie, czy mógłbyś przestać mnie obrażać? To że myślę i wyrażam się chaotycznie, wcale nie oznacza, że jestem idiotką..-powiedziała zakładając wisior na szyję.
-Powinieneś zapytać sam siebie co skłoniło starszego Ciebie, że wyszedłeś za mnie... W przyszłości uratowałam Ci tyłek, chociaż raz mógłbyś okazać mi trochę szacunku... -wzięła większy oddech po czym dodała Jesteś teraz o wiele mniej bardziej... Dobrze, że w przyszłości jesteś bardziej..

Góra

cron