Kana?y

Odpowiedz


To pytanie służy do uniemożliwienia automatycznego wysyłania formularza przez boty spamujące.
Uśmieszki
:-) ;-) :-> :-D :-P :-o :mrgreen: :lol: :-( :-| :-/ :-? :-x :shock: :cry: :oops: 8-) :evil: :roll: :!: :?: :idea: :arrow:
BBCode jest włączony
[img] jest włączony
[flash] jest wyłączony
[url] jest włączony
Uśmieszki są włączone
Przegląd wątku
   

Rozszerz widok Przegląd wątku: Kana?y

Re: Kana?y

Post przez Feather » 8 lip 2012, o 22:31

- Wszystko w porz?dku?! 
Tali omdla?a. Ale przynajmniej wyj?cie si? znalaz?o. Zostawi? swoje juki w kana?ach, jej zreszt? te?, stwierdziwszy, ?e nie ma tam nic specjalnego i wartego uwagi. Wzi?? klacz na grzbiet i wyci?gn?? kratk?. Na powierzchni by?... Spokój. Zdziwi?o to pegaza. Polecieli do jego domku.
Z/t dla obydwu.

Re: Kana?y

Post przez Tali » 8 lip 2012, o 22:17

Tali zabra?a od Feathera scyzoryk i obejrza?a go dok?adnie z ka?dej strony.
-Fajny wichajster... pierwszy raz widz? takie dziwactwo...- powiedzia?a do siebie i zamkn??a scyzoryk. Przyjrzala si? mu ponownie po czym wyci?gn??a z niego korkociag, odkorkowala butelk? z plomienna etykietk? i rzuci?a scyzorykiem w kratk?.
-Feather... lito?ci- powiedzia?a Tali i wybuch?a ?miechem. Ponownie zakorkowala P?omie? i zmierzyla ?cian? wzrokiem, wzi??a rozp?d, pobieg?a i odbi?a si? od wystajacej ceg?y w gór?, do sufitu, podbijajac kratk? do góry.
-Nie przyspawana...- ?mia?a si? zebra przyk?adaj?c kopytka do twarzy. Sterczeli par? godzin na tej wysepce, a mogli wyj?? w ka?dej chwili. Gdyby nie scyzoryk pewnie by teraz cierpieli straszne poparzenia i pekniete b?benki w uszach. Adrenalina u klaczy spowodowana napi?ciem i ?wiadomo?ci? tego co mia?a zrobi? nagle opad?a, i Tali zrobi?a si? strasznie spiaca. Nogi si? pod ni? ugiely i straci?a przytomno??.

Re: Kana?y

Post przez Feather » 8 lip 2012, o 16:35

- Tak. Przynajmniej jeste?my razem. 
Gdy Tali si? zerwa?a, równie? wsta?. Zauwa?y?, ?e klacz jakby czego? szuka?a. Gwa?towno?? jej ruchów sprawi?a, ?e nawet nie zapyta?. Zrobi? to pó?niej, gdy klacz zacz??a grzeba? w butelkach i kolejno je ogl?da?.
- Co robisz? - spyta? zaintrygowany. 
Wkrótce klacz zacz??a tapla? kopytkiem w brei. Wzdrygn?? si? na widok dziadostwa, które zebra wy?owi?a kopytkiem, najwidoczniej przypadkowo. 
- Skoro trzeba, to trzeba. Dobrze. Mog? schowa? si? w tym... Nawet nie chc? wiedzie?, co to jest. O ile nic nam nie b?dzie. Rozumiem, ?e chcesz wysadzi? t? kratk?? Poczekaj.
Pegaz pogrzeba? w juce i znalaz? scyzoryk. By? to dosy? "bogaty" przedmiot. Mia? nawet krzesiwo. W?a?nie te krzesiwo ods?ni? z r?koje?ci. Mia?o prosty mechanizm. Wystarczy?o nacisn?? guziczek, by wskrzesi? iskr?.
- To krzesiwo. Automatyczne. Naciskasz guziczek i "ziu" - powiedzia? po po?o?eniu go na wysepce przed klacz?. Wszed? do zag??bienia. Wilgotne niewiadomo co musn??o jego brzuch. Bardzo chcia? ju? wyj??. 
- No to czy? honory, Tali.

Re: Kana?y

Post przez Tali » 8 lip 2012, o 15:09

-Okropne miejsce... wsz?dzie ?cieki i ten wszechobecny metan... ale przynajmniej jestem z toba. -powiedzia?a szeptem do uszka Feathera tul?c sie do niego. W pewnym momencie Tali zerwa?a si? na równe nogi i rozejrzala si? z zawzi?t? min?. Niby mog?a ju? umrze? troche szcz??liwa, ale nie by?aby sob? gdyby nie wypróbowala najbardziej szalonego planu jaki móg? wpa?? jej do g?owy. Zebra spojrza?a na zaspawan? stalow? kratk? w “suficie” rzucaj?c? paski ?wiat?a na nich i niew?tpliwie oddzielaj?c? ich od wolno?ci. Na górze goni?y rozszala?e bandy demonów, potworów i zombieponies, ale to by?o du?o lepsze od kana?ów pe?nych nieczysto?ci i truj?cych gazów. Zebra usiad?a i rozstawi?a obok siebie obie buteleczki i zacz??a si? im przygl?da? zastanawiaj?c si? nad swoim planem. Wsta?a i zacz??a miesza? kopytkiem w ?ciekach sprawdzaj?c ich g??boko??. Tu? obok “wyspy”, w najg??bszym miejscu, zapewne by?o tam jakie? wg??bienie, “woda” miala tam g??boko?? ca?ej zanurzonej nogi. Tali wyj??a kopyko i strzepn??a resztki czyjego? obiadu.
-Feather... mo?emy st?d wyj??... tylko musisz co? zrobi?...- powiedzia?a powoli Tali i wskaza?a na miejsce gdzie dostrzeg?a g??bsze miejsce.
-Musisz si? ukry? pod wod?, chyba ?e chcesz sie poparzy?- ostrzeg?a go i podnios?a z?bami buteleczk? z p?omieniem uprzednio chowaj?c “kanarka”. Plan by? ryzykownny, ale innego nie by?o. Mogli sie b??ka? w kanalach ca?ymi dniami i nic nie znale?c

Re: Kana?y

Post przez Feather » 7 lip 2012, o 19:20

- W porz?dku... - odpar? zmieszany. 
Taki te? si? czu?. Z jednej strony by?o mu ?wietnie. Na taki gest z strony klaczy trzeba by?o sobi? zas?u?y?. Z drugiej za? czu? si? podle. Ca?owa? si? z kim? innym, ani?eli Nomiki. Z zamy?lenia wyrwa?a go Tali. Równie? j? przytuli?. Nawet okry? skrzyde?kiem, którym pog?adzi? j?, odpowiadaj?c równierz u?miechem. Zastanowi? si? nad tym, jak mogliby uciec.
- Nie wiem. Nie wiem, co mamy robi?. Przede wszystkim postara? si? uciec. Trzeba by spróbowa? przepali? te kraty, przepi?owa? je, albo znale?? miejsce, gdzie odprowadza si? te ?cieki... Na pewno siedzenie tu nam nie pomo?e... Znaczy jest ca?kiem mi?o, ale... Czas nas goni. Kto? musi zrobi? co? z tym ??dz?. No i mamy swoje rodziny, przyjació?...
?askotek westchn??.
- Tam, gdzie nie ma kratek jest pewnie g?ówny... Tunel? Rura? Cokolwiek. W ka?dym razie tym korytarzem pewnie zlewa si? to w jedno miejsce. Mo?e wpuszczaj? ?cieki do jakiej? rzeki? Cholera wie. Musimy spróbowa?, bo inaczej nigdy si? nie przekonamy.
Zamilk? i po?o?y? swoj? g?ow? ja jej g?owie. By?o mu dobrze si? tak tuli?. Czu? jej blisko??, czu?, ?e nie jest sam. Siedzieli tak jaki? czas. Jak?? chwil?. Par? minutek. W milczeniu.

Re: Kana?y

Post przez Tali » 7 lip 2012, o 16:09

Tali zarumieni?a si? kiedy ogier przerwa? poca?unek, ale wci?? nie spuszcza?a z niego oczu. W ko?cu widz?c zak?opotanie u niego spu?ci?a g?ow?.
-Eh.. co ja robi??- zapyta?a sam? siebie. Przysiad?a i szturchn??a go kopytkiem
-Pieprzona egoistka ze mnie... my?l? tylko o sobie...- przekln??a si? zebra i pos?a?a krzywy u?miech pegazowi. Przeczesa?a nerwowo pozlepiane w?osy kopytkiem i po?o?y?e si? na brzuchu. Znów przypomnia?a sobie o Rarcu... ciekawe jak zareaguje na jej ?mier? w kana?ach? Pewnie nawet sie nie przejmie. Na pewno ju? sobie znalaz? jak?? klacz i zd??y? zapomnie? o tygryfie, a raczej obecnie ju? zebrze. Ciekawe co teraz my?la? o niej Feather? Feather....Sama nie wiedzia?a czy go kocha. Poca?owa?a go pod wp?ywem emocji, teraz nieco ?a?owa?a ?e swoje emocje wyrazi?a tak intensywnie. By? mo?e zrazi?a go tym do siebie, a nie chcia?a z tego rezygnowa?. Od momentu kiedy wróci?y jej normalne emocje, czu?a straszn? pustk? w sercu. By?a samotna, brakowa?o jej mi?o?ci, brakowa?o jej tego co kiedy? okazal jej Rarco, a ona a? tak to lekcewa?y?a. Mimo ?e z nim chodzi?a, to nie po?wi?ca?a mu du?o czasu. Dopad?y j? steraz straszliwe wyrzuty sumienia. Zielony stara? si? jak móg?, a ta nie do?? ?e nie sp?dza?a z nim czasu to jeszcze herold jej ustami zwyzywa? go od zdrajców. Okropne uczucie. Ale to nie by?o ju? wa?ne. Rarca i tak nigdy nie spotka, chyba ?e po ?mierci jest zycie. Teraz mia?a nadziej? zape?ni? t? pustk? po Rarcu, Featherem. Obj??a Feathera kopytkami i przy?o?y?a mu g?ow? do szyi wtulaj?c si?
-I co teraz zrobimy?- zapyta?a cichym g?osem, chocia? wiedzia?a ?e nie ma ucieczki.

Re: Kana?y

Post przez Feather » 7 lip 2012, o 06:40

- Tali, nic st?d nie zrobimy. Wierz?, ?e nie zostaniesz odrzucona przez bliskich. Poza tym ja b?d? twoim przyjacielem. Zawsze. Chyba... Na zawsze, do ko?ca ?ycia.  O ile nikt nas st?d nie uwolni. 
Przycisn?? j? mocno do siebie. 
- Zawsze b?dziesz mog?a si? do mnie zwróci?. Mój dom b?dzie zawsze dla ciebie otwarty. 
Ona ma racj?. Nikt na nas nie zwróci uwagi. Czyli zostan? tu z ni? na zawsze. Nigdy ju? nie zobacz? dzieci, Nomiki, siostry, Catastrophe, Arrow, Arientara... Nikogo.
- Musimy spróbowa?. Musimy jako? uciec z tego zasranego miejsca.
Nagle klacz odsun??a si?. Gdy Przeprasza?a go, on wytar? jej ?ezki skrzyde?kami. 
- W porz?dku, Tali...
I wtedy poca?owa?a go. By? zaskoczony. Wcale si? tego niespodziewa?. Przez u?amek sekundy jego g?ow? obieg?a my?l "masz klacz". Jednak tylko przez u?amek sekundy. Pó?niej liczy?a si? chwila. Pi?kna chwila sp?dzona z m?od?, urzekaj?c? zebr?. Równie? on obj?? klacz. Odwzajemnia? poca?unek. Trwa?o to stosunkowo d?ugo. Gdy sko?czyli pu?ci? j?. Na jego pyszczku by?o wida? rumieniec. Usiad? sobie i westchn??. W?a?nie zosta? poca?owany przez klacz, któr? ledwie zna?. Nawet nie wiedzia?, czy ona go kocha. No i co z Nomiki, dzie?mi. Ale... Teraz Tali. Mo?e zrobi?a to przez emocje. Mo?e to tylko jaka? drwina. Mo?e to tylko g?upi ?art. On przecie? ma dzieci. Co one by zrobi?y, jakby si? dowiedzia?y, ?e tatu? zdradza Nomiki. Ledwie co zacz??y j? lubi?. A co dopiero powie ona? Przecie? tak si? kochaj?. Pegaz straci? g?ow?. Siedzia? wgapiony w g??b tunelu, co jaki? czas spogl?daj?c na zebr?. Na prawd? nie wiedzia? ju?, co o tym my?le?...

Re: Kana?y

Post przez Tali » 6 lip 2012, o 21:59

Zebra poci?gn??a nosem straj?c si? przesta? p?aka?.
-Nie mam dla kogo wraca?. Wszyscy mnie nienawidz?- wyj?ka?a i wtulila si? w Feathera
-Jak pokonaj? Rz?dz? to i tak. Kto by tam patrzy? na kucyka i zebr? uwi?zionych w kana?ach?- zapyta?a i znów wybuch?a p?aczem wtulaj?c si? mocniej. Rarco pewnie jej nie wybaczy, Willow najpewniej ju? dowiedzia?a si? o jej haniebnych czynach, Diamond zbuntowany przez Rarca, Flame jej nienawidzi za zgnilizn?... a Black? Blacka nie chcia?a zna?. Uwa?a? si? za jej przyjaciela, ale ju? od d?u?szego czasu nie mog?a go znie??. Nawet je?li by? jej bratem, to ona nigdy nie uzna go za kogo? bliskiego. Odun??a si? od Feathera wci?? trzymaj?c kopytka na jego szy i wci?? pochlipujac.
-To koniec- stwierdzi?a patrz?c pegazowi g??boko w oczy
-Feather... przepraszam...- wyszeptala i pocalowala go w usta.

Re: Kana?y

Post przez Feather » 6 lip 2012, o 18:48

Pegaz z niedowierzaniem przys?uchiwa? si? bredniom, które mówi?a m?oda zebra. Brednie z pozoru. Gdy si? g??biej zastanowi?, przypomnia? sobie, z kim kojarzy? jej imi?. Tali. Tygryf. Herold. 
Poza tym, klacz by?a bardzo przekonuj?ca. Gdy si? rozp?aka?a, zacz?? jej wierzy?. 
- Tali. Czasu nie cofniesz. Pope?ni?a? b??d. Pope?ni?a? go, bo omami?y ci? z?e moce. Moce, które chcia?y da? ci chwiejn? pot?g?, okupion? krwi? niewinnych i twoj? woln? wol?. To by? straszliwy b??d. Ale wierz?, ?e chcia?a? faktycznie naprawi? ?wiat. Zosta?a? oszukana. Ok?amana. I nie wi? si? o to, ?e tu z tob? jestem. Sam si? wpakowa?em.
Pegaz przytuli? klacz. Tuli? j? d?ugo i mocno. 
- Ciesz? si?, ?e przynajmniej nie zgin? tu sam. 
U?miechn?? si? naj?adniej, jak umia?.
- I nic nie naprawisz... Chyba, ?e uda nam si? st?d wydosta?. Wyjdziemy st?d. Musimy. Dla naszych bliskich. Chocia?by dla nich. Ewentualnie poczekamy na ratunek. Pewnie znajd? si? jacy? bohaterowie, którzy pokonaj? Rz?dz?. No, nie p?acz ju?. 

Re: Kana?y

Post przez Tali » 6 lip 2012, o 18:17

-Ech- westchn??a Tali.
-Mam... mia?am... nie wiem... kiedy Discord kaza? mi podbi? Equestri? pok?ucili?my si?.- powiedzia?a usmiechaj?c si? smutno do towarzysza niedoli. Widz?c zdziwienie w jego oczach odpowiedzia?a szybko zanim zd??y? otworzy? usta.
-Ta... ja jestem, a raczej by?am Heroldem Krwi. Co ciekawe raczej nie by?am nim, bardziej czym? w stylu jego... cia?em? Z?e okre?lenie. Wykorzysta? mnie jako pow?ok?, ale jednak... to ja jestem winna ca?emu temu gównu w Equestrii.- przyzna?a si? Tali.
-Gdybym nie zgodzi?a si? przyj?? tego daru od Discorda... tyle kucyków by prze?y?o. Tyle rodzin dalej by?oby szcz??liwych... a teraz... teraz najpewniej zniszczy?am ?wiat.- mówi?a zebra. G?os jej si? ?ama?, podniosla si? na przednich kopytkach do pozycji pó?le??cej. Wiedzia?a ?e to wszystko jest jej win?, gdyby nie przyj?la kiedy? transformacji w tygryfa, by? mo?e teraz wszyscy dalej byliby szcz??liwi. Zepsu?a wszystko, jak lata temu w Zebrce. Chcia?a pomóc, spowodowa?a cierpienie mnóstwa osób.
-Teraz jeszcze zgin? i nie zdo?am naprawi? tego wszystkiego... i jeszcze ciebie poci?gn? za sob?... co za pora?ka..- rozp?aka?a si? klacz i ukry?a pyszczek w kopytkach.

Re: Kana?y

Post przez Feather » 6 lip 2012, o 15:11

Ciekawe, kiedy zaczn? mnie szuka?... Sunny... Shadow... Moi kochani ch?opcy... Sieroty. B?d? ?yli sami, beze mnie. Oby Pirate je adoptowa?a. Co, ?e ma klacz, a nie ogiera... Pewnie obydwie by je pokocha?y... Nigdy ich ju? nie przytul?, nigdy nie opowiem im bajki na dobranoc, nigdy si? z nimi nie pobawi? i nigdy ich nie po?askocz?. Ju? nigdy. Och... Przepraszam. Przepraszam, ?e was zostawi?em. Nomiki. Nigdy ju? nie b?dziem razem. Nigdy. Nie b?dzie szcz??liwych chwil z ch?opakami i dzikich nocy... Zosta?em wspomnieniem. ?askotek zginie z Tali w gównie, zdychaj?c ze smrodu i g?odu, truj?c si? zasran?, w dos?ownym znaczeniu wod?... Tak sko?cze. Mo?e to kara? Kara, ?e nie by?em przy Blue... Blue, za góra tydzie? do ciebie pewnie do??cz?... B?dziemy z góry patrze? na nasze dzieci, jak dorastaj?. Och, dlaczego akurat ja...
Po pyszczku pegaza sp?yne?a ?ezka. Pewnie rozp?aka?by si? na dobre, lecz w momencie Tali wyrwa?a go ze smutnych gdyba?.
- Tak, mam. Nazywa si? Nomiki. Jest ?liczna. Ma d?ug?, fioletow? grzyw? i d?ugi ogon. Pi?kne w?osie, zadbane. Ma ?ó?te umaszczenie, g?adkie i pachn?ce wabi?cyni perfumami. A te oczy, niczym dwie ametystowe otch?anie... Jest jak anio?. Mi?a, s?odka, uprzejma i nie?mia?a. Dobra z niej gospodyni. Ma szesna?cie lat. Ja mam osiemna?cie, ale wró?my do Nomi... Tak. Czasem potrafi by?... Niegrzeczna. W dzie? jest potulna i mi?a miczym go??bek, a w nocy, w ?ó?ku nami?tna niczym sukkubus...
?askotek podsun?? juk? pod g?ow? Tali.
- Masz, po?ó? si? na tym. 
Westchn??.
- A ty, masz kogo?, z kim masz zamiar sp?dzi? reszt? ?ycia? Wró?! Masz kogo?, z kim mia?a? zamiar sp?dzi? reszt? ?ycia? 
By? uwi?ziony z zebr?, któr? ledwie zna?... Nawet ?adna by?a. By?o czy? w niej dziko?? Zebrici. Pos?a? jej u?miech.

Re: Kana?y

Post przez Tali » 6 lip 2012, o 12:52

-Usranej... dobrze powiedziane- za?artowa?a gorzko zebra i po?o?y?a si? na brzuchu obok Feathera. Te? dopad? j? smutek, ju? nawet w wi?zieniu u nosoro?ców czu?a si? mniej beznadziejnie. A tutaj je?li nie umrze z g?odu, albo z pragnienia, umrze ze smrodu. ?a?owa?a ?e tyle rzeczy nie zrobi... ?e nie przeprosi Rarca, ?e nie spotka ju? Willow, ?? nie spróbuje Kebaba Przeznaczenia. ?e nie zasmakuje Eliksiru Feniksa, ?e nigdy nie bedzie mia?a dzieci i chocia? nie by?o jej do tego ostatniego spiesznie, to jednak kiedy?, za pare lat... mo?e. Westchn??a. Teraz to niewa?ne. Oderwa?a si? od herolda tylko po to ?eby zgni? w kana?ach. Nawet nie zd??y?a si? pokaza? nikomu w nowej-starej postaci. A teraz nie do?? ?e martwa, to bedzie zapami?tana przez ogó? jako tyran, despota i sadysta, a przecie? taka nie by?a. To wszystko herold, Tali by?a jedynie narz?dziem i dusz? któr? si? ?ywi?. Poczu?a si? oszukana. My?la?a ?e Discord da? jej wspania?e cia?o jako b?ogos?awie?stwo, i moc by naprawi? ?wiat... a on tylko potajemnie wyzwoli? w niej najgorsze instynkty. Discord tylko zrobi? z niej pow?ok? dla herolda... wykorzysta? j?. Bogowie nie powinni tak post?powa?. Bogowie powinni kocha? swoich wyznawców... a nie wykorzystywac ich do niecnych celów. Dla Tali, Discord straci? miano boga. Przez niego straci?a Rarca. Ten pewnie ju? jej nie kocha?. Zosta?a sama.
Zebra spojrza?a na Feathera
-Wspomina?e? ?e masz klacz... jaka ona jest?

Re: Kana?y

Post przez Feather » 6 lip 2012, o 10:33

- Ech, no w porz?dku.
I wyruszyli. By?o ciemno, ?mierdzia?o i na dodatek co jaki? czas które? z kucyków, przemierzaj?ce kana?y haczy?o o szczura, ?mieci, czy te? inne dziadostwo. By?o te? strasznie duszno. Nawet teraz ju? nie napotykali rur. By? to jeden d?ugi tunel, prowadz?cy do niczego. Wszystkie kratki zespawane. Nie by?o ciekawie. Jedyn? rzecz?, któr? s?yszeli by? chlupot wody (albo raczej cieczy, w której chodzili), ich oddechy i odg?osy dobiegaj?ce z sufitu. Zdecydowanie ?a?owa?, ?e postanowi? wyruszy? z zebr?. Ale nie mia? do niej ?alu. Jej obecno?? dodawa?a mu otuchy. Byli ju? trzy godziny w ?mierdz?cych, brudnych i wiglotnych kana?ach. Pó? godziny temu zacz?? martwi? si?, czy istnieje jakakolwiek droga ucieczki.
- Po prostu chod?my dalej... - odpar? zrezygnowany, gdy Tali si? zatrzyma?a.
Lekko otar? si? o ni?, chc?c j? jako? pocieszy?. Oczywi?cie leciutko. Mia? strasznie zrezygnowany wyraz pyszczka. Po jakiej? kolejnej godzinie drogi w ciszy, znale?li co?, co mo?na by?o nazwa? stert? odpadów, które zamienia?y si? w ziemi?. By?a to wysepka, mog?ca pomie?ci? ich razem. Na dodatek by?a pod kratk?, wi?c mo?na powiedzie?, ?e mieli ?wiate?ko. Pegaz u?miechn?? si? na sam jej widok.
- Odpocznijmy.
Po?o?y? si? na niej. Nie ?mierdzia?a podejrzanie. ?askotek zdj?? juki. I w momencie, gdy po?o?y? na jednej z nich g?ow? (tej, gdzie nie by?o artyku?ów spo?ywczych), jego humor momentalnie si? popsu?.
"Nie zobacz? ich. Chyba przeszli?my ca?e kana?y i dalej nie wida? wyj?cia. Przyjdzie mi tu umrze? razem z t? zebr?.
- Nie wyjdziemy ju? st?d. Nie ma mowy. B?dziemy tu gni? do usranej ?mierci. - powiedzia? pustym g?osem takim, jakim mówi? kucyki, które straci?y nadziej?.

Re: Kana?y

Post przez Tali » 6 lip 2012, o 09:44

-Metan...- powtórzy?a bezmy?lnie Tali. Kopytko automatycznie pow?drowa?o do mikstury z etykietk? z p?omieniem. Tali trzymaj?c buteleczk? na spodzie kopytka unios?a j? na wysoko?? oczu. Powróci?y wspomnienia z dzieci?stwa, z momentu kiedy dosta?a swój znaczek, a raczej tu? po nim. Te paskudne obra?enia u wrogich zebr, te obrzdliwe poparzenia, ta wielka dziura w ?cianie i ?ciany zaorane od?amkami... spowodowane przez jedn? ma?? buteleczk?... Ciekawe jakie piek?o wywo?a?aby ta tutaj... Jakie? dodatkowe wyj?cie powstaloby na pewno. Szkoda tylko ?e ?rednio by?o o co odpali?. ?ciany by?y mokre, pod?ogi praktycznie nie by?o wida? spod potoku nieczysto?ci, a sufit by? za wysoko. Westchn??a i schowala buteleczk? spowrotem na swoje miejsce. Mo?e przyda si? pó?niej. Przysun??a si? do Feathera ?eby go nie zgubi? w wszechobecnych ciemno?ciach
-Idziemy do przodu. Jak si? zgubisz to piszcz jak ma?a klaczka- przykaza?a mu i ruszy?a przed siebie. Trudno bedzie znale?? suchy kawa?ek w tym kompleksie. Pamieta?a kana?y w Canterlocie, kiedy jeszcze by?a z??czona z heroldem bada?a je oczami jakiego? siepacza. Kiedy? to musia?o byc tam czysto, chodniczki ustawione obok potoku ?cieków, barierki, jasno zaznaczone wyj?cia. Teraz wszystko by?o tam schlapane przez wszechobecn? krew i inne p?yny sugeruj?ce ?e kto? pozby? si? jednocze?nie ca?ej zawarto?ci ?o??dka. W Manehattanie nie bylo na dodatek tych chodników, barierek, wyj??. Nikt tego nigdy nie czy?ci?. Jak kto? potzrebowa? wej?? do kana?ów... niikt nie potrzebowa?. Kana?y od parudziesi?ciu lat by?y nieodwiedzane. Urodzi?y si? ju? nawet legendy o krokodylach w kana?ach, czy te? okultystach. Tali w okultystów ?ciekowych ?rednio wierzy?a, za to krokodyle by?y realnym zagro?eniem, a przynajmniej tak s?dzi?a zebra.

Szli w przód przez ponad dwie godziny. Przez ten czas nie napotkali ?adnych niezaspawanych kratek, suchych miejsc. Wszystko ca?y czas wygl?da?o tak samo. W ko?cu Tali stan??a, spu?ci?a smutnie g?ow?
-O Disco... O Cel... a niewa?ne.- westchn??a.

Re: Kana?y

Post przez Feather » 5 lip 2012, o 23:34

- W porz?dku. Ju? szukam.
Pegaz otworzy? juki i zacz?? w nich grzeba?.
- Mam mleko, eeee paczke ?elków, osiem babeczek, scyzoryk, mleko, babeczki, ?elki, o, jeszcze mam p?atki ?niadaniowe... No co taka zdziwiona? By?em po zakupach, gdy mnie z?apa?y te obijpyski. A tak powa?nie. Jaja sobie robisz? Je?li si? chcemy wydosta?, musimy znale?? jakie? zej?cie dla pracowników, którzy czyszcz? ?cieki. Tylko nie zespawane... Najlepiej takie te co klatk?. Schodow? przypomina. A wró?! Takie s? tylko w Canterlocie. Proponuj? wi?c znale?? suche miejsce. Przypuszczam, ?e i tak nie wyjdziemy st?d szybko. A dzieci i Nomiki czeka? b?d?... T?sknie ju? za nimi. Dobra. O ile nas nie znajd? tu jakie? ?wiry, mo?naby faktycznie poszuka? suchego schronienia. No wiem... Ci??ko b?dzie, ale co tam. Mo?e nasz kolega z powierzchni nie zaspawa? wszystkiego... 
Wskaza? kopytkiem na sklejone w górze do ramek kratki ?ciekowe. 
- I ?wiat?o by si? przyda?o... Tylko nie z pochodni. Metan... 

Góra

cron